Dzisiaj akcje mBanki i Banku Millennium znowu drożeją, dobre były także poprzednie tygodnie i notowania tej pierwszej instytucji od początku roku zyskały już 43 proc., tej drugiej – 46 proc. (WIG-banki od początku roku zyskał niecałe 20 proc., WIG nieco ponad 20 proc.).
Mocne wzrosty wyprowadziły kursy na poziomy dawno nie widziane na ich wykresach. Akcje mBanku kosztują już 479,55 zł i są najdroższe od kwietnia 2015 r. Za walory Millennium płaci się 7,62 zł, czyli najwięcej od końca maja 2015 r. Zbieżność dat nie jest przypadkowa – właśnie w maju rozpoczęła się bankowa bessa, do której przyczyniły się działania polityków. W maju wybory prezydenckie wygrał Andrzej Duda wspierany przez PiS, które zapowiadało obłożenie banków podatkiem od aktywów oraz wprowadzenie ustawy frankowej.
Szczególnie ten drugi element uderzył w notowania mBanku i Millennium oraz wpływał na większą zmienność ich wycen. W portfelu kredytowym Millennium kredyty frankowe stanowią blisko 38 proc., w mBanku zaś 23 proc. (spośród giełdowych banków sporo franków ma też Getin Noble Bank – ok. 26 proc.).
Podatek bankowy ostatecznie wprowadzono i obniża on wprawdzie zyskowność sektora średnio o ok. jedną piątą, ale rozwój banków i wzrost ich skali działania amortyzuje ten efekt, co pozwoliło kursom na wzrosty – szczególnie napędzane od grudnia 2016 r. rosnącymi oczekiwaniami dotyczącymi podwyżki stóp procentowych. Jednak potencjalnie bardzo kosztowne rozwiązanie sprawy kredytów frankowych uderzało w wyceny mBanku i Millennium. Sprawy dla ich akcjonariuszy przybrały lepszy obrót w lutym tego roku, kiedy prezes PiS Jarosław Kaczyński zasugerował, że ustawowego rozwiązania nie będzie. Banki mają same dogadywać się z klientami i przewalutowywać tego typu kredyty. Rozwiązanie to najpewniej masowe nie będzie, przewalutowanie nie odbędzie się po kursie z dnia zaciągnięcia kredytu, więc koszty banków koszty tej operacji nie będą duże.