Rynek pracownika w Polsce jest w pełni. Stopa bezrobocia jest historycznie niska, a skala wzrostu płac wynosi ponad 4 proc. rok do roku już od początku 2017 r. W ostatnich miesiącach tempo to przyspieszyło i zbliżyło się w okolice 8 proc. Dla pracodawców to nie lada wyzwanie, bo muszą nie tylko zatrzymać, ale niektórzy także pozyskać nowych pracowników. Tych wykwalifikowanych brakuje, więc presja płac się nakręca. Odczuwają o także banki, co same przyznają i co widać w ich wynikach po I półroczu.
Rosną nie tylko wynagrodzenia
Na wzrost wynagrodzeń wskazują też dane dotyczące całego sektora bankowego. Już w 2017 r. koszty pracownicze (na które składają się głównie wynagrodzenia, ale też inne świadczenia dla pracowników) wzrosły w sektorze o 5,8 proc. (do 16,6 mld zł), czyli najsilniej od 2010 r., kiedy urosły o 6,4 proc. W I półroczu 2018 r. koszty pracownicze sektora wzrosły o 6,6 proc. w porównaniu z ubiegłym rokiem (średnioroczne tempo wzrostu tych wydatków w latach 2010–2017 to tylko 2,8 proc.).
Koszty te idą w górę, mimo że banki systematycznie zmniejszają zatrudnienie – w latach 2010–2017 liczba pracowników zmalała łącznie o 6,2 proc. (czyli 10,9 tys. osób), do 164,4 tys. Redukcje powodowane łączeniem się banków mniejszą odwiedzalnością tradycyjnych placówek i większą cyfryzacją w połączeniu ze wzrostem kosztów oznaczają większe średnie wynagrodzenie. W 2017 r. zwiększyło się o 8,2 proc., do około 10 tys. zł (bazując na danych o łącznych kosztach pracowniczych w sektorze i średniej liczbie zatrudnionych w roku). W całym bieżącym roku może urosnąć do 10,8 tys. (zakładając, że liczba pracowników utrzyma się na obecnym poziomie). To znaczne przyśpieszenie wobec lat 2010–2017, kiedy wskaźnik ten rósł co rok po 3,4 proc.
Podwyżki przeprowadziły już m.in. BZ WBK (teraz fukcjonuje już jako Santander Bank Polska), Millennium, Handlowy i ING Bank Śląski. W tym ostatnim podwyżka miała dwa etapy: automatyczna dla osób z najniższymi wynagrodzeniami w danej kategorii zaszeregowania i uznaniowa – uzależniona od indywidualnej oceny rocznej. – Tak jak inne banki i instytucje finansowe mierzymy się z sytuacją na rynku pracy – niskim bezrobociem, kurczącą się liczbą osób w wieku produkcyjnym, starzejącym się społeczeństwem i presją płacową. W naszym banku i całej grupie funkcjonuje coroczny proces regulacji wynagrodzeń, dzięki któremu systematycznie obejmujemy znaczną część pracowników naszego banku podwyżkami. Oprócz tego uatrakcyjniamy świadczenia pozapłacowe i benefity, które stają się integralną częścią oferowanego pracownikom całkowitego pakietu i nierzadko decydują o wyborze pracodawcy przez kandydatów – mówi Wioletta Marciniak-Mierzwa, dyrektor departamentu wynagrodzeń, benefitów i raportowania w BGŻ BNP Paribas. Ostatnio bank uruchomił program well-being „BEneFIT" i umożlił pracę zdalną przez sześć dni w miesiącu.
Bankowcy przyznają, że największe wyzwania w zakresie wzrostu wynagrodzeń dotyczą obszaru sprzedaży, operacji, call center i oczywiście IT. Poza tym banki konkurują o pracowników już nie tylko w swoim sektorze, ale także z sieciami sprzedaży detalicznej, firmami technologicznymi i centrami usług wspólnych międzynarodowych gigantów, których liczba w Polsce stale rośnie. – Transformacja sektora finansowego i związana z nią digitalizacja i rozwój technologii sprawiają, że coraz większym wyzwaniem jest pozyskanie wysoko wykwalifikowanej kadry, w szczególności specjalistów i ekspertów IT, administratorów, architektów nowych technologii, analityków danych oraz ekspertów ds. cyberbezpieczeństwa. W związku z tym można zaobserwować wzrost oczekiwań tych grup zawodowych zarówno w zakresie wynagrodzenia, jak i pakietu benefitów czy środowiska pracy – podkreśla Marciniak-Mierzwa.