Zarówno inni członkowie amerykańskiego Komitetu Operacji Otwartego Rynku (FOMC), jak i uczestnicy rynku nie mają już jednak wątpliwości – recesji nie będzie. Będzie (lub już jest) jedynie soft landnig, a podwyższone stopy procentowe pozostaną na dłużej. Rynki akcji wciąż nie chcą przyjąć tego scenariusza za dobrą monetę, kontynuując sierpniową przecenę. Choć analogiczna sytuacja z drugiej połowy lat 90. XX wieku, gdy gwałtowny wzrost kosztu pieniądza też skończył się zaledwie miękkim lądowaniem, wskazuje na akcje jako jej głównego beneficjenta. Problem w tym, że to miękkie lądowanie łatwo może przekształcić się w twarde przyziemienie.
Choć Fed nie zaskoczył rynków decyzją o pozostawieniu bez zmian stóp procentowych, to jednak całościowe przesłanie, z jakim amerykański bank centralny wyszedł do inwestorów, okazało się bardziej jastrzębie niż oczekiwania. To, czy w tym roku będzie jeszcze jedna podwyżka stóp, nie ma przy tym tak istotnego znaczenia jak to, że proces ich obniżania rozpocznie się później i będzie wolniejszy. Członkowie FOMC zasugerowali w swoich projekcjach, że stopy procentowe w przyszłym roku utrzymają się powyżej 5 proc., wzrost gospodarczy będzie wyższy, niż wcześniej szacowali, a stopa bezrobocia niższa, niż się obawiano, i to bez pogorszenia po stronie dynamiki inflacji. Wygląda więc na to, że Fed jest przekonany, iż udało mu się zahamować wzrost cen bez wprowadzenia amerykańskiej gospodarki w stan recesji. Ta wiara okazała się zaraźliwa, a perspektywa miękkiego lądowania w gospodarce stała się w ostatnich tygodniach powszechnie obowiązującym scenariuszem. Najlepiej widać to na rynku długu, gdzie rentowności 10-letnich obligacji skarbowych USA czy Niemiec osiągnęły kilkunastoletnie maksima.
Można, oczywiście, doszukiwać się różnych przyczyn trwającego od kilku miesięcy wzrostu rentowności amerykańskich obligacji – od lepszych danych gospodarczych, przez zwiększone potrzeby pożyczkowe rządu federalnego czy nasiloną podaż ze strony Chin, Arabii Saudyjskiej, a nawet japońskich inwestorów skuszonych wyższymi dochodowościami rodzimych obligacji. Niebagatelną rolę odgrywa też z pewnością proces ograniczania zasobu papierów dłużnych w skarbcach Fedu. Do tego dochodzi jeszcze konieczność dostosowania bieżącego kształtu krzywej dochodowości do coraz większego prawdopodobieństwa utrzymywania się relatywnie wysokich stop procentowych w USA. Trwający od ponad dwóch miesięcy gwałtowny wzrost notowań ropy naftowej (ponad 25 proc.) i paliw (szczególnie diesla) również nie pozostają bez wpływu na słabość rynku obligacji. Znaczenie tych czynników wyraźnie by osłabło, gdyby rynek obligacji na serio brał pod uwagę scenariusz prawdziwej recesji w 2024 roku. Dlatego można uznać, że rynek długu stawia dziś wszystko na jedną kartę. Światowa gospodarka pomimo najbardziej znaczącego wzrostu kosztu pieniądza od dekad przejdzie przez ten okres próby względnie suchą stopą.
Łagodnie jest rzadko
Trzeba jednak pamiętać, że tak zwany soft landing to niezmiernie rzadkie zjawisko, którego Amerykanie doświadczali w pełnowymiarowej postaci w latach 1995–1996 (po gwałtownym zacieśnieniu polityki monetarnej z 1994 roku). W drugiej połowie lat 90. ubiegłego stulecia, po tym jak Fed podwyższył stopy procentowe z 3 do 6 proc. w ciągu kilkunastu miesięcy, zarówno stopy banku centralnego, jak i rentowności obligacji pozostawały wysokie przez kolejne kilka lat (z chwilowymi przerwami związanymi np. z następstwami kryzysu rosyjskiego). Co więcej, realne stopy były znacznie wyższe niż w pierwszej połowie lat 90. (i wyższe niż obecnie), co jednak nie przeszkodziło hossie na rynkach akcji i generalnie rozwojowi gospodarki w końcówce ostatniej dekady XX wieku. Podobnie jak w tym roku w pierwszych miesiącach 1995 roku recesja była na ustach wszystkich, ale już w pod koniec tego roku scenariusz miękkiego lądowania stał się rynkowym konsensusem. Co zaskakujące – rzeczywiście się on zrealizował. Analogicznie do ostatnich 12 miesięcy zacieśnieniu polityki monetarnej przez Fed z lat 1994/1995 towarzyszyła zapaść w przemyśle, zmniejszanie stanów magazynowych w przedsiębiorstwach oraz czkawka na rynku nieruchomości mieszkalnych. Banki zaostrzały politykę kredytową, ograniczając dostęp do finansowania dla firm. Pojawiły się bankructwa (ze słynnym upadkiem hrabstwa Orange w Kalifornii na czele) i wzrost niespłacalności obligacji high yield. Wszystkie negatywnie zjawiska nie pociągnęły jednak w dół ani całej gospodarki, ani rynku akcji. W obu przypadkach sytuacja dość szybko zaczęła się poprawiać.