Wskaźnik cen konsumpcyjnych (CPI), główna miara inflacji w Polsce, wzrósł w kwietniu o 14,7 proc. rok do roku, najmniej od maja 2022 r., po 16,1 proc. w marcu – podał w poniedziałek GUS, potwierdzając swój wstępny szacunek z przełomu miesięcy. Potwierdziły się przy okazji także przypuszczenia ekonomistów, że hamowanie inflacji nad Wisłą to wyłącznie efekt korekty cen surowców oraz płodów rolnych. Jednocześnie tzw. inflacja bazowa, która nie obejmuje cen energii, paliw oraz żywności, pozostaje wysoka, a jej powrót w kierunku celu NBP zdaje się oddalać, a nie przybliżać.
Wygasanie szoków
Do spadku rocznej inflacji w kwietniu w stosunku do marca w największym stopniu przyczynił się wolniejszy wzrost cen żywności i napojów bezalkoholowych: o 19,7 proc. rok do roku po 24 proc. miesiąc wcześniej. Wyhamował także wzrost cen nośników energii: do 23,5 proc. z 26 proc. w marcu. Ceny paliw do prywatnych środków transportu zmalały rok do roku o 0,2 proc. Ekonomiści powszechnie oczekują, że te tendencje będą się utrzymywały, prowadząc do dalszego szybkiego spadku inflacji. Nowym czynnikiem, który może ten proces przyspieszać, jest wyraźna aprecjacja złotego (w poniedziałek kurs euro po raz pierwszy od lutego 2022 r. zmalał poniżej 4,51 zł).
Czytaj więcej
Pod koniec roku RPP będzie widziała prognozy dalszego spadku inflacji oraz słabego wzrostu gospodarczego. To mogą być argumenty na rzecz obniżki stóp procentowych – uważa Piotr Dmitrowski, menedżer zespołu analiz makroekonomicznych i rynkowych w BGK.
To jednak nie oznacza, że przybliżył się moment powrotu inflacji do celu NBP (wynosi 2,5 proc.). Niepokojącym zjawiskiem pozostaje szybki wzrost cen towarów i usług z kategorii bazowych, tzn. innych niż paliwa, nośniki energii i żywność. W kwietniu, jak szacują ekonomiści na podstawie poniedziałkowych danych GUS (oficjalne dane przedstawi we wtorek NBP), inflacja bazowa zmalała do 12,2 proc. z 12,3 proc. w marcu. Choć byłby to pierwszy spadek tej miary inflacji od czerwca 2021 r., co oznaczałoby, że i ona minęła szczyt, trudno na razie powiedzieć, że presja na wzrost cen w polskiej gospodarce słabnie. Jak szacują ekonomiści z Banku Pekao, w stosunku do poprzedniego miesiąca ceny towarów i usług z kategorii bazowych wzrosły w kwietniu o 1,2 proc., minimalnie mniej niż w poprzednich dwóch miesiącach, ale bardziej niż we wcześniejszych czterech. – W inflacji bazowej długo utrzymuje się szok związany z wysokimi kosztami energii. Wewnętrzną presję inflacyjną podsyca również silny rynek pracy, w tym szybki wzrost wynagrodzeń – tłumaczy Kamil Łuczkowski, ekonomista z Pekao.