Przełom roku to tradycyjnie okazja do refleksji nad wydarzeniami ostatnich dwunastu miesięcy i próby wysnucia wniosków na rozpoczynający się kolejny rok. Pod wieloma względami 2022 był dla inwestorów wyjątkowy – i to niestety w negatywnym tego słowa znaczeniu. Co z tego wynika na przyszłość?
Atak Rosji na Ukrainę globalnym szokiem
Oczywiście najbardziej dramatycznym i pociągającym za sobą mnóstwo konsekwencji wydarzeniem 2022 roku była inwazja Federacji Rosyjskiej na Ukrainę rozpoczęta 24 lutego. O ile poprzednia rosyjska agresja z 2014 roku, skutkująca szybkim zajęciem m.in. Krymu, została dość gładko przełknięta przez globalne mocarstwa i rynki finansowe, o tyle tym razem skala inwazji okazała się dla wielu szokująca.
Z rynkowego punktu widzenia wybuch wojny (czy też raczej wznowienie wojny rozpoczętej w 2014) pociągnął za sobą dwie główne konsekwencje. Po pierwsze, nagle skoczyło w górę ryzyko geopolityczne w naszym regionie Europy. Globalni inwestorzy zaczęli słusznie domagać się wyższej premii za to ryzyko (czyli niższej wyceny krajowych akcji i obligacji). Po drugie, globalna konsekwencja to szok podażowy na rynku surowców energetycznych.
Abstrahując już od czysto ludzkiego, dramatycznego wymiaru wojny na wschodzie, szok rynkowy, jaki wywołała, kryje w sobie zarówno ryzyka, jak i szanse na 2023 rok. Miejmy nadzieję, że w ostatecznym rozrachunku – mimo buńczucznej retoryki – piętrzące się koszty prowadzenia operacji wojskowej okażą się dla moskiewskiego reżimu bodźcem do przynajmniej zamrożenia wojny. Oznaki deeskalacji byłyby dla odmiany pozytywnym sygnałem dla aktywów w naszym regionie na tej samej zasadzie, jak wcześniej inwazja była negatywnym sygnałem.
Inflacja najwyższa od dekad
Szok na rynkach surowców energetycznych związany z agresją Rosji okazał się mocnym impulsem do jeszcze bardziej spektakularnego wywindowania wskaźników inflacji na świecie. Podkreślmy jednak, że inflacja zaczęła się niebezpiecznie panoszyć już przed wybuchem wojny. Przykładowo w USA już w styczniu br. inflacja CPI doszła do 7,5 proc. rok do roku, co było poziomem niewidzianym od... czterdziestu lat. Z kolei Polska tuż przed rozpoczęciem inwazji notowała przeszło 9-proc. inflację (r./r.), będąc w niechlubnej czołówce krajów UE o najszybciej rosnących cenach. Widać więc, że zrzucanie całej winy za inflację na agresję Moskwy byłoby nieuzasadnione.