Choć kolejna podwyżka stóp procentowych przez Fed o 0,75 proc. nie stanowiła specjalnego zaskoczenia, to jednak widać, że część inwestorów miała nadzieję na łagodniejszy „wymiar kary”.
Wall Street niezadowolone
Reakcja nowojorskiego parkietu na to, co się stało w środę, była jednoznaczna, choć nie obyło się bez wahań. Początkowo inicjatywę miały byki, ale deklaracje Jerome’a Powella odebrały im siłę. Inflacja jest dla Rezerwy Federalnej głównym wrogiem i walka z nim będzie kontynuowana. To bardzo jednoznaczny przekaz. Główne indeksy poszły po nim w dół po 2,5–3,4 proc. W skali trzech pierwszych sesji minionego tygodnia S&P 500 zniżkował o 3,6 proc., Dow Jones tracił 2,2 proc., a Nasdaq Composite – aż 5,2 proc. Dobre nastroje dominujące w poprzednich dwóch tygodniach prysły więc niczym bańka mydlana. Jednocześnie mieliśmy do czynienia ze zdecydowanym umocnieniem dolara oraz skokiem rentowności amerykańskich obligacji skarbowych. Po dwóch tygodniach spadkowej korekty notowań amerykańskiej waluty jej indeks wzrósł o 1,5 proc., a względem wspólnej waluty dolar umocnił się aż o 1,8 proc. i po parytecie nie ma już śladu, podobnie jak nadziei na powrót do niego. Rentowność dziesięciolatek ponowne wyszła ponad poziom 4,15 proc., a dodatkowo w przypadku dwulatek zbliżyła się do 4,7 proc. Odwrócenie krzywej rentowności straszy więc coraz mocniej perspektywą recesji, choć indeksy wyprzedzające PMI i ISM trzymają się lekko powyżej 50 pkt.
Roman Przasnyski analityk rynków finansowych
Nastroje na głównych giełdach naszego kontynentu nie były aż tak złe. DAX i CAC 40 zwyżkowały po 0,1 proc., londyński FTSE 250 rósł o 1,7 proc., a szeroki Stoxx Europe 600 – o prawie 1 proc. To wszystko w warunkach niższych, niż oczekiwano, odczytów wskaźników PMI. O niemal 1 proc. w górę szedł również indeks rynków wschodzących, choć nadmiernego optymizmu wciąż tu nie widać. MSCI Emerging Markets znajduje się na poziome najniższym od kwietnia 2020 r. Wzrostowe odreagowanie widać było na kluczowych parkietach azjatyckich. Po serii silnych spadków Hang Seng rósł o ponad 3 proc., a Shanghai Composite tylko nieznacznie mu ustępował. Spośród giełd naszego regionu, poza WIG20, pozytywnie wyróżniały się indeksy państw nadbałtyckich. Zdecydowanie gorzej było z indeksami rosyjskim i ukraińskim, zniżkującymi po niemal 3–4 proc.
Halloween na Książęcej
Rosną nadzieje na poprawę koniunktury na warszawskim parkiecie. Pod tym względem już październik był obiecujący, a pierwsze dni listopada podtrzymują tę tendencję. Nadal najlepiej radzi sobie indeks największych spółek, który mimo świątecznej przerwy rósł do środy o 4,3 proc. Trzeci tydzień wzrostowy z rzędu to już coś, nad czym nie można przejść obojętnie. Z optymizmem lepiej jednak nie przesadzać. Do końca roku wiele jeszcze może się zdarzyć i nie wszystko musi iść po myśli byków, zarówno w skali lokalnej, jak i globalnej. Fed wciąż nie zdejmuje nogi z gazu, dolar nadal jest silny, więc przedstawiciel rynków wschodzących, którym wciąż jesteśmy, może mieć pod górkę. WIG20 w ujęciu dolarowym już w ostatnich dniach radził sobie nieco gorzej niż jego złotowy odpowiednik i rósł o 4 proc. Tezę tę potwierdza zachowanie MSCI Poland, który do środy szedł w górę jedynie o nieco ponad 3 proc. Słabiej radzą sobie od pewnego czasu indeksy małych i średnich firm, sugerując, że nastroje rodzimych inwestorów nie są najlepsze. Mimo że akcje są w długim terminie dobrym „lekarstwem” na inflację, nie widać zbyt wielu chętnych do korzystania z tej prawidłowości, choć w poprzednim tygodniu wolumen obrotu nieznacznie się zwiększył, ale wciąż pozostaje na niskim poziomie. mWIG40 do środy zwyżkował o 2,3 proc., a sWIG80 – o 2,4 proc.