Indeks MSCI Emerging Markets od początku roku spadł o blisko 14 proc., podobnie jak MSCI World. Po osiągnięciu dołka w połowie maja indeksy jednak odbiły. Poprawę widać było także w Warszawie. Jednak czy jest to trwały trend?
Działania Fedu
W pierwszej połowie maja WIG20 sięgnął około 1650 pkt, po czym odbił do ponad 1860 pkt we wtorek. Ma to związek m.in. z poprawą nastrojów na globalnych rynkach. Eksperci przyznają jednak, że giełdy z rynków wschodzących czeka wymagający okres.
– Najbliższe miesiące będą dosyć trudne dla rynków wschodzących głównie z uwagi na rosnące stopy procentowe w dolarze, jak również zmniejszanie bilansu Fedu. Zakładam, że w połączeniu z ryzykiem politycznym (Ukraina + Chiny) oraz przyszłymi kłopotami w zakresie łańcuchów dostaw to rynki wschodzące nie powinny zachować się lepiej od dojrzałych. Potencjalne odbicie koniunktury najpierw znajdzie swoje odzwierciedlenie w zachowaniu cen akcji na rynkach głównych, a dopiero z pewnym opóźnieniem na emerging markets – tłumaczy Tomasz Bursa, wiceprezes OPTI TFI.
Konrad Ryczko, analityk DM BOŚ, również przyznaje, że w teorii perspektywa wyższych stóp procentowych globalnie (i przede wszystkim w USA) powinna co do zasady działać na niekorzyść rynków wschodzących. – Wyższe stopy procentowe wiążą się z wyższą wymaganą stopą zwrotu (m.in. przy długu), co często również generuje ryzyka m.in. makroekonomiczne dla gospodarek wschodzących (i tzw. rynków frontiers). W praktyce jednak środowisko EM nie jest jednorodne, a w ostatnich miesiącach bywały okresy, gdy m.in. rynek krajowy (WIG20) zachowywał się lepiej od rynków bazowych z uwagi na specyficzny mix ekspozycji surowcowo-finansowej. Dodatkowo w momencie gdy cały inwestycyjny świat wyczekuje dalszych podwyżek stóp przez Fed i zainicjowania cyklu przez EBC tak w Chinach, które posiadają znaczny udział w indeksie MSCI EM, narastają oczekiwania na nowy pakiet wsparcia tamtejszej gospodarki – tłumaczy Ryczko.