Po niezwykle burzliwym I kwartale pierwszy miesiąc kolejnego kwartału też pozostawia po sobie niezapomniane wrażenia. Wybraliśmy dziesięć ciekawych sygnałów rynkowych kwietnia, które mogą mieć implikacje na przyszłość.
1. Defekt kwietnia na giełdach
W przypadku rynków akcji kwiecień ma to do siebie, że należy do... najlepszych miesięcy – przynajmniej taki obraz kreują prowadzone przez nas statystyki miesięczne dotyczące Wall Street. Niestety, w tym roku korzystna sezonowość zupełnie zawiodła nadzieje na poprawę koniunktury po słabym I kwartale. Poszukiwania równie słabego kwietnia zaprowadziły nas (w chwili pisania tego artykułu, czyli po sesji 27 IV) aż do... 1970 roku. To dość wymowna data, bo rozpoczynające się wtedy lata 70. XX wieku zasłynąć miały przecież z uporczywej stagflacji – oby tym razem sytuacja w gospodarkach nie rozwinęła się w tak niekorzystnym kierunku.
2. Spółki technologiczne formalnie w bessie
Ostatni tydzień kwietnia przyniósł wymowny sygnał w segmencie spółek technologicznych na Wall Street. Indeks Nasdaq 100, znany z korporacji-gigantów, takich jak Apple, Microsoft, Amazon, Tesla czy Alphabet, zaliczył przeszło 20-proc. spadek od szczytu hossy (odnotowanego w końcówce grudnia ub.r.). Według popularnego, medialnego kryterium oznacza to przekroczenie formalnego progu bessy. Natomiast fakty historyczne prowadzą do konkluzji, że „na dwoje babka wróżyła" – ani nie gwarantują nadejścia wielomiesięcznego rynku niedźwiedzia (w ostatnich dwóch przypadkach Nasdaq powiększył skalę przeceny maksymalnie do -28 proc. i -23 proc.), ani też nie gwarantują, że jest to już superokazja do zakupów (patrz: bessy z lat 2008 i 2000–2002). Wskazana jest chyba ostrożność, bo wyśrubowanym wycenom spółek technologicznych nie służą choćby wyższe stopy procentowe.
3. Małe spółki w USA najniżej od grudnia 2020
Błędem byłoby sądzić, że trend spadkowy na Wall Street dotyka wyłącznie niedawnych technologicznych idoli rynkowych. Szeroki indeks Russell 2000, grupujący liczne grono mniejszych spółek, w trakcie ostatniego tygodnia kwietnia zawędrował do poziomu najniższego od... grudnia 2020. Również i tutaj skala przeceny liczona od szczytu przekroczyła już próg 20 proc. Przypomnijmy, że na przestrzeni ubiegłego roku wielokrotnie zwracaliśmy uwagę na uporczywą stagnację notowań małych spółek – interpretowaliśmy ją wtedy jako tzw. negatywną dywergencję, mogącą zapowiadać kłopoty całemu rynkowi akcji (co okazało się trafną diagnozą).
4. WIG ponad 100 sesji od szczytu hossy
Wraz z początkiem kwietnia pobyt rodzimego WIG poniżej jesiennego szczytu hossy wydłużył się do ponad 100 sesji, a w końcu miesiąca – do 119 dni handlowych. Czy to dużo? Wyliczyliśmy, że w przypadku wszystkich większych spadków na GPW z ostatniego ćwierćwiecza (rozpoczętych w latach 2018, 2015, 2011, 2007, 2000, 1997) okres pomiędzy szczytem hossy a tzw. twardym dnem przeceny wyniósł średnio ponad 340 sesji. Na razie ta historyczna „norma" została zatem wyrobiona dopiero w ok. jednej trzeciej. Pocieszające, że z kolei jeśli chodzi o zasięg spadku od szczytu, podobna norma (wynosząca -30 proc.) w końcówce kwietnia była wyrobiona już w przeszło dwóch trzecich.