Inflacja, o ile jest pod kontrolą, może pozytywnie oddziaływać na nominalne przychody i zyski firm i zarazem wyceny akcji. Korelacja między inflacją a notowaniami akcji jest oczywiście dużo bardziej złożona.
Ochrona majątku
– Trudno kłócić się z tym, że inflacja sprzyja rynkowi akcji, gdyż zyski spółek, a więc ich notowania na giełdach, to wartości nominalne. Wyższa inflacja zazwyczaj współgra z rosnącymi oczekiwaniami płacowymi, a także wzrostem kosztów produkcji – mówi Arkadiusz Balcerowski, analityk Noble Funds TFI. W takim układzie przedsiębiorstwa starają się utrzymywać marże, co ponownie podbija inflację. Co stanie się jednak, kiedy inflacja zaczyna wymykać się spod kontroli? – Dobrym przykładem jest tutaj Turcja, gdzie raportowana inflacja przewyższa już 60 proc. Równocześnie notowania tureckiego indeksu giełdowego poszybowały dalej w górę. Nie oznacza to jednak, że Turcy zarabiają krocie, wręcz przeciwnie – zauważa Balcerowski. Od początku 2010 r. turecki indeks BIST 100 wzrósł o ponad 330 proc., lecz w tym samym czasie skumulowana inflacja wyniosła ponad 390 proc. – Zatem w ujęciu realnym inwestowanie w tureckie akcje przyniosło stratę, choć oczywiście w sporym stopniu uchroniło to siłę nabywczą przed większą erozją. W tożsamym czasie skumulowana stopa zwrotu z mWIG40 wyniosła ponad 80 proc., choć na WIG20 osiągnęlibyśmy stratę ponad 20 proc. – wskazuje ekspert Noble Funds TFI. Jak dodaje, należy również brać pod uwagę, że w środowisku bardzo wysokiej inflacji największymi wygranymi są sektory oparte na realnych aktywach (nieruchomości, energetyka) oraz te, które dużą część przychodów czerpią z eksportu.
W ocenie Adama Łukojcia, zarządzającego TFI Allianz Polska, na inflację można popatrzeć na kilka sposobów. – Można ją potraktować wyłącznie jako zjawisko monetarne – założymy wtedy, że przychody, koszty i zyski spółek giełdowych rosną w tym samym tempie, a kurs waluty zmienia się o różnicę w inflacji. W takiej sytuacji inflacja nie powinna mieć znaczenia dla inwestorów: ceny akcji będą rosły, ale temu wzrostowi będzie towarzyszyło osłabianie się waluty kraju dotkniętego inflacją – tłumaczy. Drugi sposób patrzenia na inflację byłby związany z tym, jaką kondycję gospodarki inflacja sygnalizuje: jeśli w kraju jest popyt powodujący inflację, to prawdopodobnie gospodarka jest rozpędzona, a zyski niektórych spółek powinny rosnąć. – Przy takim spojrzeniu inflacja sygnalizuje inwestorom coś dobrego. Trzeci sposób patrzenia byłby związany nie z popytem, a z podażą: brakuje niektórych surowców, np. z powodu wojny i wcześniejszych przygotowań do niej (zakręcanie kurków). Jeśli przyczyną inflacji byłby szok podażowy i braki surowców, to należałoby raczej spodziewać się pogorszenia sytuacji gospodarczej oraz spadku zysków wielu spółek – mówi Łukojć. – Prawdopodobnie zaskakująco wysoka inflacja na świecie wynika ze wszystkich trzech przyczyn; sygnały płynące na rynek akcji są mieszane. – Decydując o tym, czy warto inwestować w kraju dotkniętym inflacją, należałoby ocenić, która z przyczyn jest najsilniejsza – radzi ekspert TFI Allianz Polska.
Czy zatem warto inwestować w akcje krajów z podwyższoną inflacją czy wręcz hiperinflacją? – Moim zdaniem sprowadza się to do oceny realnych stóp procentowych – mówi Marcin Materna, dyrektor departamentu analiz w Millennium DM. Jak wskazuje, jeśli realne stopy procentowe są niskie (albo ujemne) i nie widać szans, aby to się miało zmienić w krótkim terminie, to akcje stają się atrakcyjną inwestycją – wysokie stopy nie przeszkadzają wzrostowi dochodów ani nie są ciężarem dla kredytobiorców. – Z drugiej strony akcje nie mają alternatywy – lokaty czy obligacje przynoszą straty i w tej sytuacji akcje mogą być dobrą inwestycją chroniącą przed inflacją – podkreśla Materna. Jest to jednak inwestycja ryzykowna. – W momencie kiedy stopy zaczynają rosnąć albo inflacja zaczyna stwarzać problemy w sferze realnej (nie ma inwestycji, dopływu kapitału), wtedy już tylko krok od załamania gospodarczego. Jeśli wojna z wysoką inflacją jest prowadzona na poważnie (czyli NIE tak jak w Polsce, gdzie RPP nic nie robiła w momencie pobudzenia napięć inflacyjnych, a teraz w panice stara się im zaradzić, kiedy jest już za późno), wtedy wywołuje ona najczęściej przejściową recesję, a ceny akcji spadają – tłumaczy ekspert DM Millennium. Jak dodaje, jest to jednak krótkookresowa cena, jaką gospodarka musi zapłacić w celu przywrócenia równowagi. – Alternatywa – czy brak walki z inflacją albo walka na niby (czyli brak realnie dodatnich stóp), najpierw powoduje zubożenie tej części społeczeństwa, która oszczędności ulokowała w obligacjach czy na depozytach, a potem – po pęknięciu bańki na innych aktywach, gdy w końcu albo następuje załamanie gospodarcze, albo silnie rosną stopy – tracą pozostali, którzy posiadali akcje – analizuje Materna.