Polowanie na okazje, a nie fundamentalne zakupy

Dynamika wzrostu rynków na świecie w ostatnich tygodniach jest wprost proporcjonalna do skali wcześniejszego spadku. To wskazuje, że mamy do czynienia z polowaniem „na okazje” przez inwestorów, a nie fundamentalnymi zakupami, które mogłyby potrwać dłużej

Publikacja: 28.03.2009 09:57

Polowanie na okazje, a nie fundamentalne zakupy

Foto: ROL

Z ostatnich siedmiu kwartałów na amerykańskich parkietach zwyżką zakończył się tylko jeden. Nieznacznie ceny akcji podniosły się w trzech ostatnich miesiącach minionego roku. Na warszawskim parkiecie zła passa trwa nieustannie od siedmiu kwartałów.

W Europie osiem ostatnich kwartałów notowania akcji spadały. Nie wydaje się, by dwie ostatnie sesje obecnego kwartału mogły coś w tej materii zmienić. Spojrzenie przez pryzmat kwartalnych zmian indeksów pozwala umieścić zwyżkę z ostatnich tygodni w odpowiednim kontekście. Jej gwałtowność i siła są proporcjonalne do skali wcześniejszej wyprzedaży.

Takie wnioski potwierdza też zestawienie stóp zwrotu światowych indeksów od końca października 2007 r., czyli momentu zakończenia hossy na globalnym rynku akcji, do 9 marca tego roku ze zmianami, jakie odnotowały one od 9 marca do dziś. Widać wyraźną zależność między nimi. Wśród najsilniejszych parkietów w ostatnich trzech tygodniach są Cypr, Włochy, Rosja, Peru i Czechy. Wszystkie mieściły się wśród 20 najgorszych indeksów 2008 r. Jednocześnie najsłabiej prezentują się w okresie od 9 marca Malta, Liban, Jamajka, Maroko i Słowacja. Wszystkie były wśród 20 najsilniejszych parkietów minionego roku.

Jeszcze bardziej te różnice widać jeśli zestawimy miejsce w rankingu stóp zwrotu z trzech ostatnich tygodni z miejscem w zestawieniu zmian wartości w okresie od końca października 2007 r. do 9 marca 2009 r. Po pięć największych różnic mamy w przypadku giełd, które pod względem zmian w ostatnich trzech tygodniach znalazły się w dziesiątce najsilniejszych i najgorszych.

W przypadku naszego parkietu to zjawisko znalazło odzwierciedlenie w zainteresowaniu akcjami banków i deweloperów, które bardzo mocno ucierpiały w czasie bessy. Najsłabiej wypadły spółki informatyczne i mediowe, które wcześniej zostały przecenione mniej niż rynek.

[srodtytul]Korekcyjny charakter wzrostu[/srodtytul]

Taki rozkład stóp zwrotu jest poważnym argumentem za tym, że poprawa koniunktury ma korekcyjny charakter. Inwestorzy kupują akcje nie dlatego, że widzą w nich wartość, ale z uwagi na przekonanie o nadmiernej skali zniżek. Mamy więc w dalszym ciągu wciąż ten sam mechanizm, co w trakcie poprzednich odbić w bessie. Ze względu na coraz niższy poziom notowań, dający poczucie większej „atrakcyjności” akcji, ma jedynie bardziej dynamiczny charakter.

Dominacja nastawienia polegającego na polowaniu „na okazje” każe liczyć się z szybkim realizowaniem zysków. Jednocześnie istotne jest to, że dotychczasowy wzrost ani u nas, ani w USA czy Europie, nie przybrał większych rozmiarów niż wcześniejsze korekty. Gdyby tak się stało, mielibyśmy poważny sygnał, że koniunktura poprawia się na dłuższy czas.Symptomów skłaniających do ostrożności jest znacznie więcej.

Rentowność 10-latek w USA systematycznie niweluje spadek, jaki nastąpił po decyzji Rezerwy Federalnej o skupie papierów skarbowych. W piątek zaś znacznie wzmocnił się dolar. Oba rynki odrobiły mniej więcej po połowie ruchów, jakie nastąpiły po decyzjach Fed, które stały się tak silnym impulsem dla giełd. Patrząc przez pryzmat tych rynków, trudno udowadniać, że podzieliły optymizm inwestorów z parkietów akcji dotyczący pozytywnych skutków posunięcia Rezerwy Federalnej.

Podobny niedosyt pozostawiły waluty z naszego regionu, które nie skorzystały na poprawie globalnych nastrojów. Widać było, że kwestie przetasowań na scenie politycznej negatywnie oddziałują na postrzeganie państw z tej części świata. Ciekawa będzie reakcja na niedzielne wybory w Turcji.

Według ostatniego sondażu rządząca Partia Sprawiedliwości i Rozwoju może liczyć na 48 proc. głosów, wobec 47 proc. uzyskanych w poprzednich wyborach z 2007 r. Analitycy oceniają, że wynik lepszy niż 45 proc. może być pozytywnym impulsem dla rynków. Oznaczać będzie utrzymanie status quo na scenie politycznej i zwiększenie szans na nową pożyczkę z Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Niewielki wpływ poprawa klimatu na światowych giełdach miała też na wycenę ryzyka rynków wschodzących.

W najprostszy sposób widoczne to jest w różnicy rentowności polskich i niemieckich obligacji 10-letnich. Od 9 marca zmniejszyła się z 3,5 pkt proc., do 3,09 pkt proc. Na dwóch pierwszych sesjach minionego tygodnia spadła z 3,29 pkt proc. do 2,86 pkt proc., by na trzech kolejnych pójść wyraźnie w górę.

[srodtytul]Mało realny dalszy wzrost[/srodtytul]

Rynkiem, który podążał „śladami” giełd akcji, były surowce. W takiej skali, jak przez 4 tygodnie do 24 marca, indeks CRB w przeszłości zyskiwał zaledwie kilka razy. O 14 proc. i więcej rósł w lutym i marcu 2008 r., a wcześniej kilka razy w I połowie lat 70. XX wieku, w czasie szoków naftowych.

To najlepiej pokazuje, z jak skrajną sytuacją mamy do czynienia. To również wskazuje raczej na korekcyjny charakter odbicia niż fundamentalne zwyżki, mogące przerodzić się w dłużej trwającą tendencję.Z fundamentalnych czynników pozytywną wymowę miało obniżenie się do rekordowo niskiego poziomu stałego oprocentowania 30-letniej pożyczki hipotecznej w USA. Zwracało to uwagę szczególnie na tle stojącej w miejscu rentowności obligacji o takich samych terminach zapadalności. Zachęca to do refinansowania na dużą skalę wcześniej zaciągniętych zobowiązań, gdyż zmniejsza obciążenia związane z ich obsługą.

Trudno jednak ten czynnik rozpatrywać w kategoriach korzystnego impulsu dla gospodarki. To raczej jedynie zapełnianie luki, jaka powstaje w efekcie rosnącego bezrobocia i spadku wartości majątków Amerykanów. W lutym ich dochody zwiększyły się zaledwie o 1 proc. w porównaniu z sytuacją sprzed roku. Tak niskiego wzrostu nie notowano nigdy w 50-letniej historii tych danych. Wszystko wskazuje na to, że sytuacja pod tym względem będzie dalej się pogarszać.

W tych warunkach mało realna wydaje się kontynuacja zwyżek. Nie musi to jednak oznaczać tego, że na rynki wrócą silne spadki. Przez pewien czas możemy mieć do czynienia z tendencją boczną, w czasie której inwestorzy próbowaliby znaleźć odpowiedź na pytanie, czy zrealizuje się scenariusz poprawy sytuacji gospodarczej, na jaki liczą kupując teraz akcje.

[ramka][b]Premia za ryzyko niewiele się zmniejszyła[/b]

Tak jak wcześniej wzmocnienie złotego w II połowie lutego można było traktować jako zapowiedź lepszych czasów dla naszego rynku akcji, tak jego słabość w ostatnich dniach stanowi ostrzeżenie przed osłabieniem koniunktury. Koszyk walut złożony po połowie z euro i dolara podrożał przez tydzień z 3,99 zł do 4,06 zł. Zarówno notowania naszej waluty, jak i obligacji czy CDS-ów, obrazujących koszt ubezpieczenia się przed ryzykiem niewypłacalności naszego kraju, nie wskazują na to, by doszło do przełomu w postrzeganiu Polski. Podobnie zresztą jest w innych krajach naszego regionu. Wszystkie rynki akcji w naszym regionie zachowywały się ostatnio podobnie. Wcześniej mieliśmy długi okres wycofywania się inwestorów zagranicznych z tej części świata (30 tygodni do połowy marca). W tym kontekście uzasadnione jest przekonanie, że to kapitał zagraniczny dyktował warunki na tych giełdach. Bywa on nieprzewidywalny w swoich ruchach.

[b]Nasz rynek znalazł się w ważnym miejscu[/b]

Indeks WIG nie zdołał się w piątek utrzymać ponad krótkoterminowym wsparciem, jakie tworzyła połowa długiej białej świecy ze środy. To może wskazywać na korektę 4-tygodniowej zwyżki. Kolejnymi wsparciami są podstawa środowej białej świecy przy 24,4 tys. pkt, a niżej luka hossy z dolną granicą przy 23,6 tys. pkt i 22,8 tys. pkt. Jeśli jednak dobre nastroje mają się utrzymywać na naszym parkiecie, to trzeba liczyć na „zdyscyplinowanie” podaży i to, że nie stanie się ona znacznie bardziej aktywna. W przeciwnym razie mogłoby to wywołać obawy przed powrotem bessy i zaowocować bardziej masową wyprzedażą akcji. Pokonanie przez WIG ubiegłorocznego dołka jest korzystnym sygnałem. Jednocześnie MACD, popularny wskaźnik obrazujący kierunek i siłę trendu, dotarł do szczytów ustanawianych przez ostatni rok. To pokazuje, że rynek znalazł się w ważnym punkcie. Ich przebicie będzie potwierdzać trwałość poprawy koniunktury.[/ramka]

Analizy rynkowe
Techniczna spółka dnia. Pod PKO BP zaczyna kruszyć się podłoga
Materiał Promocyjny
Jak wygląda nowoczesny leasing
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Cła i wojna psują nastroje
Analizy rynkowe
WIG – (prawie) 100 tys. pkt. I co dalej?
Analizy rynkowe
Świat za bardzo boi się wyższych ceł w USA?
Analizy rynkowe
Wall Street na detoksie, reszta świata na fiskalnym haju
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Fed lekko pesymistyczny