Trend wzrostowy wygrał tym razem z pokusą realizacji zysków

Niepokojący październikowy zastój notowań, negatywne dywergencje, niezbyt sprzyjająca rynkowi akcji pora roku, obawy przed realizacją zysków po ogłoszeniu decyzji Fedu na zasadzie „kupuj plotki, sprzedawaj fakty” – wszystko to okazało się niezbyt trafną wskazówką. Zamiast wybić się w dół z konsolidacji, WIG ustanowił rekordy hossy. To dobitnie przypomina, by nie ignorować siły trendu wzrostowego

Publikacja: 06.11.2010 09:02

Trend wzrostowy wygrał tym razem z pokusą realizacji zysków

Foto: GG Parkiet

[srodtytul]Analiza techniczna – podążanie za trendem okazuje się najbardziej trafną strategią[/srodtytul]

Rynek akcji zaskoczył tych, którzy oczekiwali, że październikowa stabilizacja notowań, to – na wzór konsolidacji w kwietniu – wstęp do poważniejszej, przynajmniej kilkutygodniowej korekty spadkowej. Jako zaskoczenie można traktować również fakt, że impulsem do wybicia w górę okazało się wydarzenie, które wcześniej było raczej rozpatrywane jako potencjalny pretekst do realizacji zysków, czyli decyzja o rozpoczęciu kolejnej rundy luzowania ilościowego (QE) w USA. W niewielkim stopniu sprawdziły się narzędzia analityczne, o których dość pesymistycznej wymowie pisałem w ostatnich tygodniach.

Przykładowo skrajne wykupienie sygnalizowane na początku października przez popularny oscylator RSI oraz późniejsze negatywne dywergencje na wykresie tego wskaźnika (jego kolejne szczyty były położone coraz niżej, podczas gdy szczyty WIG – coraz wyżej) to teoretycznie mocne sygnały ostrzegawcze. Tym jednak razem korekta okazała się płaska i krótkotrwała, przybierając postać październikowej konsolidacji. Jak widać na wykresie, RSI nagle całkiem zszedł ze ścieżki, jaką podążał w kwietniu. Nie sprawdziły się również przestrogi w postaci zależności sezonowych. Według historycznego wzorca na jesieni WIG powinien raczej szukać dna, a nie bić rekordy hossy.

Od wszystkich tych obaw i zależności silniejszy okazał się prosty fakt, że mamy hossę. Długoterminowy trend wzrostowy tym razem nawet nie tyle obronną ręką wyszedł z opresji, co wręcz tej – niemal pewnej, jak się mogło wydawać – opresji właściwie uniknął. Nie bez powodu zwolennicy analizy technicznej już dawno temu wymyślili maksymy takie jak „trend jest twoim przyjacielem” (trend is your friend) lub „nie walcz z trendem”.

Znacznie bardziej optymistyczny niż mogło się wydawać rozwój wydarzeń nie oznacza jednak, że inwestorzy są bezradni w próbach przewidzenia tego, jak długo należy utrzymywać długie pozycje. Wśród różnych narzędzi, o których pisaliśmy, było też takie, które sprawdziło się doskonale i przez to może być podstawą do podejmowania decyzji także w przyszłości. Chodzi o procentowe odchylenie WIG od rocznej średniej kroczącej.

Jeszcze we wrześniu pisaliśmy, że przebicie przez ten wskaźnik sierpniowego dołka jest pierwszym od 10 miesięcy tak pozytywnym sygnałem (w okresie od listopada ub.r. do lipca br. wskaźnik znajdował się w trendzie spadkowym). W połączeniu z faktem, że kolejne dołki wskaźnika były położone coraz wyżej, powstała obiecująca formacja, która jak widać się sprawdziła. W minionym tygodniu wskaźnik znalazł się najwyżej od kwietnia. Scenariuszem bazowym jest dalszy wzrost, chyba że wskaźnik cofnie się poniżej wrześniowego szczytu.

[srodtytul]Fundamenty – czy bliska szczytów aktywność w przemyśle to powód do niepokoju?[/srodtytul]

Aby trend wzrostowy na giełdzie legł w gruzach, konieczne byłoby załamanie się fundamentów podtrzymujących zwyżkę. W tym kontekście przyjrzyjmy się jeszcze raz ostatniemu odczytowi wskaźnika PMI dla polskiego przemysłu. Chociaż pisaliśmy już obszernie o tym wydarzeniu, warto jeszcze przeanalizować jeden ważny aspekt. Fakt, że PMI znalazł się skrajnie wysoko (odczyt 55,6 pkt jest najwyższy od maja 2004 r., i nieco wyższy niż u szczytu boomu w 2006 r.), na pierwszy rzut oka może niepokoić. W przeszłości bowiem w tej okolicy zawsze wyczerpywał się potencjał wzrostowy wskaźnika (w 2004 r. sięgnął maksymalnie 56,9 pkt).

Można więc przypuszczać, że jesteśmy już blisko kresu możliwości dalszego przyśpieszenia koniunktury w przemyśle.Pytanie w tej sytuacji brzmi: czy na tej podstawie można oczekiwać szybkiego ukształtowania się ostatecznego szczytu hossy na GPW, który później przez długi czas pozostanie niezdobyty?

24 kwietnia, godz. 15.00

Gala Orły ESG. Poznaj zwycięzców, spotkaj się z liderami.

Dowiedz się więcej

Aby na to pytanie spróbować odpowiedzieć, posłużmy się prawidłowościami z przeszłości. Weźmy pod uwagę dwa przypadki, w których w ostatnich kilkunastu latach PMI przekroczył poziom 55 pkt (czyli tak jak obecnie). Wydarzyło się to w marcu 2004 r. oraz w czerwcu 2006 r. Okazuje się, że wkrótce potem aktywność w przemyśle czekał spadek – albo silny (w 2004 r.), albo w najlepszym razie nieznaczny (2006 r.).

Taki rozwój wydarzeń miał bezpośrednie przełożenie na koniunkturę na giełdzie. W 2004 r. spadek PMI przełożył się na równie silny spadek rocznej dynamiki WIG – z 73,5 proc. w marcu do 30,7 proc. sześć miesięcy później. Z kolei stabilizacja PMI w 2006 r. ustabilizowała również roczną dynamikę WIG, która w ciągu sześciu miesięcy od czerwca praktycznie się nie zmieniła (41,6 wobec 43,5 proc.). Sugeruje to, że jesteśmy już tylko o krok od wkroczenia w fazę cyklu koniunkturalnego, w której tempo wzrostu będzie malało lub się ustabilizuje. Kluczowe jest jednak to, że nawet w przypadku malejącego tempa wzrostu wciąż będzie to jednak wzrost.

Przypuszczenie to potwierdza zachowanie WIG w przeszłości. Mimo malejącej lub ustabilizowanej rocznej dynamiki indeks w obu omawianych przypadkach jednak dalej szedł w górę. Jak widać na wykresie, w ciągu 12 miesięcy od przekroczenia przez PMI poziomu 55 pkt WIG urósł odpowiednio o ok. 14 proc. (lata 2004–2005) i o 63 proc. (lata 2006–2007).

Płynie stąd prosty wniosek – fakt, że wskaźniki wyprzedzające typu PMI sięgają historycznych szczytów, sam w sobie absolutnie nie powinien być utożsamiany z sygnałem do sprzedaży akcji. Do tego potrzebne byłoby wyraźne załamanie pozytywnych tendencji. Każdy odczyt PMI powyżej poziomu 50 pkt oznacza szybszy albo wolniejszy, ale jednak rozwój przemysłu.

Analizy rynkowe
Optymizm wrócił na giełdy, ale Trump jeszcze może postraszyć
Materiał Partnera
Zasadność ekonomiczna i techniczna inwestycji samorządów w OZE
Analizy rynkowe
Kolejny krach. Jak nie pandemia, to Trump wyzwoliciel
Analizy rynkowe
Gotówka dla akcjonariuszy. Firmy coraz częściej stawiają na skupy akcji
Analizy rynkowe
Dlaczego amerykańskie obligacje rządowe zaczęły być ostro wyprzedawane?
Analizy rynkowe
Na amerykańskie obligacje działają dwie przeciwstawne siły, ale stopy procentowe będą spadać
Analizy rynkowe
Krajobraz po zasłużonej korekcie na Wall Street w I kwartale