Pieniądze wieszano na ulicy

Za kilkaset złotych można kupić wybitne plakaty wielkich polskich artystów. Ile warte będą za 10 lat?

Publikacja: 20.04.2013 13:37

Za 16 tys. zł (wyw. 8 tys. zł) sprzedano w 2012 roku w antykwariacie Lamus rzadki i piękny plakat St

Za 16 tys. zł (wyw. 8 tys. zł) sprzedano w 2012 roku w antykwariacie Lamus rzadki i piękny plakat Stefana Norblina reklamujący największe osiągnięcie międzywojennej polskiej gospodarki.

Foto: Lamus Antykwariaty Warszawskie

Dziesięć lat temu plakaty nie istniały jako towar na polskim rynku sztuki i antykwarycznym. Dziś wybrane dzieła osiągają ceny powyżej 20 tys. zł (przy cenach wywoławczych około 2–3 tys. zł). Najwyżej cenimy plakaty o treści historyczno-patriotycznej, zwłaszcza związane z wojną polsko-bolszewicką w 1920 roku, oraz z Józefem Piłsudskim i budową międzywojennej Polski.

Paradoksalnie nasz powojenny plakat artystyczny lub propagandowy nie został w pełni odkryty przez rynek. Okazyjnie tanio, już za 50–100 zł, można trafić na dzieła wybitnych artystów.

Warto zdobyć katalogi

Kiedy w 1989 roku powstawał wolny rynek, istniały przede wszystkim trzy specjalistyczne galerie, które handlowały plakatem współczesnym. Była to warszawska Galeria Grafiki i Plakatu, Galeria Krzysztofa Dydo w Krakowie i Galeria Plakatu na Rynku Starego Miasta w Warszawie. Klientami byli wyłącznie obcokrajowcy, będący pod wrażeniem światowych sukcesów Polskiej Szkoły Plakatu z czasów PRL.

W kilkunastu krajach w wydawanych tam przewodnikach turystycznych jako atrakcję Krakowa podawano i podaje się krakowską Galerię Krzysztofa Dydo. Ma ona około trzech tysięcy prac w ofercie. W 2005 roku, zapytany przeze mnie Krzysztof Dydo szacował, że Polacy stanowią najwyżej ok. 5 proc. klientów jego galerii i są to wyłącznie ludzie młodzi. Teraz szacuje, że krajowi klienci to około 10 proc. nabywców. Podobna sytuacja panuje w pozostałych galeriach.

Po 2000 roku przypadkowe plakaty zaczęły się pojawiać od czasu do czasu na aukcjach bibliofilskich. Miały dowolne ceny. Wiosną 2011 roku Desa Unicum postanowiła uporządkować rynek, wypracować hierarchię cen, rozpoczęła organizowanie specjalistycznych aukcji plakatów oraz oryginalnych projektów namalowanych przez artystów. Odbyły się jednak tylko trzy aukcje, firma zrezygnowała z tego typu licytacji z uwagi na niewystarczający popyt. Faktem jest, że niektóre ceny były nierealistycznie wysokie.

Ktoś, kto chce inwestować w plakat, kolekcjonować plakaty lub zakupić najlepsze dzieła do prestiżowej dekoracji, powinien zdobyć katalogi wspomnianych aukcji wraz z pouczającymi wynikami. Obowiązkowo należy się zaopatrzyć  w cennik do przekrojowej wystawy powojennego plakatu „Rejs Krzyżaków po Ziemi Obiecanej", jaka w maju 2011 r. odbyła się w Galerii Grafiki i Plakatu w Warszawie. Podano tam ceny wybitnych powojennych dzieł, które kosztują około 100–400 zł. – Za tyle możemy kupić słynne prace np. Starowieyskiego, Erola, Młodożeńca czy Świerzego. Galeria ma w ofercie około 8 tysięcy różnych plakatów, w tym muzealne prace artystów, którzy wykonali tylko jeden plakat w życiu – informuje współwłaścicielka galerii Nina Rozwadowska. Tak w skrócie wygląda rynek.

Historia jest w cenie

Na razie przełom cenowy nastąpił na rynku plakatu historycznego. W listopadzie 2009 roku w stołecznym antykwariacie bibliofilskim Lamus w rekordowych cenach kupowano plakaty o treści patriotycznej. Przy cenach wywoławczych rzędu 3 3?tys. zł, sprzedawano poszczególne dzieła po około 14–22 tys. zł.

Plakat idealnie nadaje się do analiz popytu, do sporządzania rynkowych prognoz. Odbitki są takie same. W wielu wypadkach możemy już porównać, ile dany plakat kosztował na przykład  10?lat temu, trzy lata temu, a za ile wystawiany jest dziś. Zakładamy, że poszczególne egzemplarze są w idealnym stanie i są to pierwsze edycje, nie zaś reprinty, mylące debiutantów na tym rynku oraz niedoświadczonych antykwariuszy.

25 maja odbędzie się kolejna aukcja antykwariatu Lamus, który od czasu wspomnianego przełomu cenowego w 2009 roku wprowadził plakat jako stały asortyment. Teraz pośród 20 plakatów znajdzie się na przykład dzieło Felicjana Kowarskiego „Do broni!" z 1919 roku. W 2009 roku taki plakat kupiono za 16 tys. zł (wyw. 3 tys. zł). Teraz ta rzadkość startuje z ceną 6 tys. zł. Ceny, jak zawsze w Lamusie, skalkulowane są zdecydowanie poniżej ekstremalnych notowań, żeby pobudzić licytację.

Reprodukowany powyżej rzadki plakat z 1917 roku „Ratujcie dzieci", wykonany w technice litografii, w 2011 roku kupiono za 4,6 tys. zł przy cenie wywoławczej 1,7 tys. zł. Teraz na aukcji inny egzemplarz nadal ma cenę 1,7 tys. zł. Będzie też wyjątkowo rzadki plakat Stefana Norblina „Polska, kraj polowań". Ma cenę 10 tys. zł.

Jak ktoś ma niedużo pieniędzy, to na aukcji w Lamusie znajdzie także dużo tańszy asortyment. Za 300 zł można będzie kupić propagandowy plakat z 1946 roku „PSL – nieee..." Przedstawia osła, symbolizującego PSL, ryczącego: „Nieee....". Plakat stworzyła Olga Siemaszko (1911–2000), sławna autorka lubianych ilustracji książkowych dla dzieci. To nieznane dzieło.

Co może być bodźcem do wzrostu cen? Zdaniem kolekcjonera Edmunda Lewandowskiego może to być przede wszystkim aukcja zakończona spektakularnym sukcesem finansowym lub głośna wystawa w prestiżowym muzeum. Ile kosztowałby legendarny plakat Tadeusza Gronowskiego „Radion sam pierze", który nigdy nie pojawił się na rynku? Edmund Lewandowski przypuszcza, że mógłby osiągnąć cenę około 30 tys. zł.

Polskie rekordy w Stanach

W kraju na razie nieosiągalne są rekordowe ceny, jakie na zachodnich aukcjach osiągają wybrane polskie plakaty współczesne. Dlaczego budzą zainteresowanie na świecie? Edmund Lewandowski wyjaśnia, że jeśli ktoś zbiera np. wszystkie światowe plakaty do kultowych filmów, jak np. „Kabaret", „Nocny kowboj" czy „Ptaki", to dobrze zapłaci również za polski plakat, bo chce mieć komplet. Głównym rynkiem są Stany Zjednoczone, a tam zbiera się najczęściej plakaty filmowe, i to do filmów amerykańskich. Dlatego tam największym hitem cenowym jest polski plakat do „Bulwaru zachodzącego słońca" Wildera, który to film lubią kolekcjonerzy. Ten piękny plakat Waldemara Świerzego sprzedawano po około 3–5 tys. dolarów. Jak uważa Edmund Lewandowski, w kraju cena ta na razie jest nierealna.

Mamy zaledwie kilku kolekcjonerów, dziś wyprzedają oni zbiory. W latach 70. za grosze zdobywali plakaty od rozlepiaczy, którzy wieszali je na ulicach, lub przeszukiwali magazyny w drukarniach. W 2011 roku komentowano, że to m.in. Edmund Lewandowski sprzedawał dublety w Desie Unicum. Unikatowe plakaty ze zbiorów Floriana Zielińskiego od niedawna można kupić na co dzień w poznańskiej Galerii ForForm, utworzonej ostatnio przez firmę Artykwariat.

Kolekcjoner Michał Poniż objechał świat, penetrował miejsca, gdzie rynek plakatu jeszcze nie istniał, gdzie można było tanio odkryć arcydzieła, jak np. w Meksyku czy na Kubie. Poniż sprzedawał dzieła, które go nie interesowały, i tak finansował kolejne podróże. Kolekcja sama zarabiała na siebie.

Problemem rynku są falsyfikaty czy ściślej mówiąc reprinty, produkowane przeważnie w USA, choć nie tylko. Edmund Lewandowski radzi, aby jak najczęściej oglądać i dotykać niewątpliwych oryginałów. – Znawca odróżni oryginał na oko, a także dotykiem po gramaturze papieru.    Reprint lub dodruk powinien kosztować dużo mniej niż oryginał – przypomina Lewandowski.

Warto zacząć od zgromadzenia podstawowych lektur. Krzysztof Dydo, zanim został antykwariuszem, był wybitnym kolekcjonerem. W galerii wydał kilka ważnych monografii polskiego plakatu filmowego, teatralnego lub muzycznego. Z kolei w muzeach warto pytać o archiwalne katalogi. Cenną lekturą jest np. „Labirynt" Jana Lenicy, którego monograficzna wystawa odbyła się w 2002 roku w Muzeum Narodowym w Poznaniu. Generalnie temat jest nie w pełni rozpracowany, jest okazja do odkryć.

Analizy rynkowe
Niedźwiedzie znów są prowokowane przez byki. Koniec korekty?
Materiał Partnera
Zasadność ekonomiczna i techniczna inwestycji samorządów w OZE
Analizy rynkowe
Optymizm wrócił na giełdy, ale Trump jeszcze może postraszyć
Analizy rynkowe
Kolejny krach. Jak nie pandemia, to Trump wyzwoliciel
Analizy rynkowe
Gotówka dla akcjonariuszy. Firmy coraz częściej stawiają na skupy akcji
Analizy rynkowe
Dlaczego amerykańskie obligacje rządowe zaczęły być ostro wyprzedawane?
Analizy rynkowe
Na amerykańskie obligacje działają dwie przeciwstawne siły, ale stopy procentowe będą spadać