Od szczytu z końca kwietnia główny indeks warszawskiego parkietu WIG stracił prawie 10 proc., trwoniąc w ciągu zaledwie kilku sesji całą wypracowaną w tym roku zwyżkę. Do optymizmu nie skłania inwestorów sytuacja na największych rozwiniętych rynkach akcji, gdzie zaczyna brakować argumentów do kontynuacji zwyżek. Inwestorzy z coraz większym niepokojem patrzą na amerykański rynek akcji, który jest wyznacznikiem koniunktury na pozostałych parkietach. Nie są to bezpodstawne obawy, bo o ile jeszcze w kwietniu główny indeks S&P 500 ustanawiał kolejne rekordy hossy, o tyle w maju nastąpił nieoczekiwany odwrót inwestorów wywołany zaostrzeniem wojny handlowej między USA i Chinami. Dlatego inwestorzy muszą się liczyć z ryzykiem dalszych spadków, co wymusza przebudowę portfela akcji.
Mniej akcji w portfelu
Myśląc o portfelu bardziej defensywnym, nie można pomijać inwestycji w inne klasy aktywów poza akcjami. W czasach niepewności na rynkach finansowych większego znaczenia nabiera też gotówka. – Na pewno zmniejszyłbym zaangażowanie w akcje, nawet do mniej niż połowy portfela. Rynek jest w dojrzałej fazie, na większe zwroty nie ma co liczyć, a warto mieć gotówkę, gdyby w ciągu najbliższych miesięcy na rynek zawitała bessa – uważa Marcin Materna, dyrektor działu analiz w Millennium DM. – Podobnie jest z zaangażowaniem na rynku polskim. Niepewność co do przyszłości OFE (uciekając od zawyżonej opłaty przekształceniowej wielu klientów może przenieść środki do ZUS – po ostatnich informacjach, ile ten „zarobił" dla przyszłych emerytów, może to się okazać kuszące, co jednak negatywnie wpłynie na sentyment rynkowy z racji zwiększenia udziału Skarbu Państwa w spółkach) i możliwe przeszacowanie wpływów programu PPK na rynek (niepewność co do stopy partycypacji) w połączeniu z trudnym do oszacowania wpływem jesiennych wyborów na rynek (pamiętajmy, co działo się 3,5 roku temu) skłoniłyby mnie do zwiększenia ekspozycji na rynki zagraniczne, zwłaszcza rozwinięte. Po dużych spadkach w ciągu ostatnich miesięcy ciekawie też prezentują się dłużne rynki krajów rozwijających się. Surowców przemysłowych raczej bym nie dotykał – ich zaleta, jaką jest zabezpieczenie portfela przed wpływem inflacji, blednie w obliczu spadku popytu i cen, gdyby doszło do znaczącego spowolnienia gospodarek. Także krajowe obligacje przy tych cenach nie są moim zdaniem atrakcyjne – zauważa Marcin Materna.
Defensywny portfel
W okresie dużej niepewności na rynkach akcji inwestorzy łaskawym okiem patrzą na spółki lub klasy aktywów pozwalające ograniczyć zmienność portfela. – W okresach zawirowań na giełdach rośnie korelacja pomiędzy poszczególnymi spółkami, dlatego korzyści wynikające z dywersyfikacji mogą być ograniczone. Z tego powodu warto do portfela dołączyć (przynajmniej tymczasowo) inne składniki aktywów, np. metale szlachetne, obligacje rządowe, fundusze indeksowe krajów wysoko rozwiniętych wyrażone w USD – wskazuje Tomasz Wyłuda, dyrektor biura doradztwa inwestycyjnego Credit Agricole. – Możemy też zwiększyć ekspozycję na sektory defensywne. Za defensywny sektor na całym świecie uważa się energetykę, ponieważ popyt na energię elektryczną w niewielkim stopniu zależy od sytuacji gospodarczej. Jednak w Polsce sektor ten jest mocno upolityczniony, dlatego charakteryzuje się relatywnie większym ryzykiem. Warto więc zwrócić uwagę na innego rodzaju spółki infrastrukturalne, które uzyskują przychody niezależnie od aktualnej koniunktury, np. spółki obsługujące autostrady (Stalexport) – argumentuje.
Nie brakuje branż, których w obecnych warunkach rynkowych lepiej unikać z uwagi na ponadprzeciętne wysokie ryzyko inwestycyjne. – Jeśli chodzi o portfel akcyjny, unikałbym spółek przemysłowych (negatywny wpływ rosnących kosztów, ryzyko spadku popytu z eksportu), deweloperki czy dużych spółek Skarbu Państwa (wybory), natomiast postawiłbym na spółki handlowe (konsument jest wciąż w dobrej kondycji, dodatkowo szykuje się kolejne rozdawanie budżetowych pieniędzy, które wpłynie pozytywnie na popyt) i – dla agresywnych – duże spółki zajmujące się wydawaniem gier komputerowych (ten rok zapowiada się nieźle pod względem premier) – radzi Materna.
Spółki dywidendowe na celowniku
Zdaniem części analityków budowa portfela opartego na spółkach dywidendowych ma sens w warunkach niepewności, czyli takich, jakie mamy obecnie. Stały dochód, bez względu na panującą na giełdzie koniunkturę, bywa nierzadko wyższy niż zyski z obligacji czy lokat bankowych. – Przeciwieństwem byłoby inwestowanie w spółki wzrostowe, ale w obecnej fazie cyklu nie jest to najlepsze posunięcie. Inwestując w spółki płacące dywidendy, trzeba jednak pamiętać, że rynek dość surowo obchodzi się z podmiotami, które z różnych przyczyn przestają się dzielić zyskami albo w których wypłata spada. Takie firmy należy bezwzględnie usuwać w portfela – radzi ekspert. – Decyzja o zmniejszeniu dywidendy zazwyczaj jest trudna dla zarządu i nie jest podejmowana pochopnie, świadczy często o dużych negatywnych zmianach w firmie. Ostrożnie należy też podchodzić do spółek cyklicznych – w chudych latach tracą one więcej niż inne firmy – dodaje Marcin Materna.