– Jednocześnie zwraca uwagę, że polskie akcje stały się już na tyle tanie, że mogą ponownie zainteresować inwestorów zagranicznych. – Nasza giełda ustanowiła szczyty w połowie maja, więc obecna korekta trwa już ponad sześć miesięcy. Nastrój rynkowy znacząco się schłodził, więc niewiele trzeba, aby wywołać wzrosty. Co prawda WIG jest w tym roku na niewielkim plusie, ale już WIG20 jest na minusie aż 6,5 proc. Oczywiście jest to kwestia naliczonych dywidend, które w tym roku były wysokie. Mam jednak nadzieję, że końcówka roku pozwoli odrobić WIG20 tegoroczne straty – uważa Ogrodowicz.
Niskie wyceny mogą przyciągnąć inwestorów
Jeśli chodzi o tegoroczny grudzień, wśród analityków przeważają optymiści. Większe szanse widzą na zwyżki na globalnym rynku akcji, ale nie skreślają warszawskiego parkietu. – Grudzień może przynieść wzrosty na rynkach akcji. Po pierwsze, zbliżanie się końca roku może zachęcić inwestorów do spojrzenia na zyski spółek już nie w tym roku, a w kolejnym – a zyski spółek, przynajmniej w Stanach Zjednoczonych, rosną. Po drugie, w ostatnich miesiącach ceny wielu surowców spadły – ten spadek może ochronić gospodarki przed recesjami. Po trzecie, znika niepewność polityczna, natomiast to, kto jest u władzy, zwykle nie ma tak dużego znaczenia, jak mogłoby się wydawać. Po czwarte, pojawiają się nowe „story”, jak np. amerykańskie małe spółki, generalnie mające kiepskie wyniki finansowe. Mogą one być teraz beneficjentami podniesienia ceł, co może wspierać ceny ich akcji – argumentuje Adam Łukojć, zarządzający TFI Allianz Polska. Jego zdaniem w tym roku z poprawy globalnych nastrojów może skorzystać także krajowy rynek akcji. – Wydaje się, że głównym czynnikiem, który mógłby pomóc warszawskiej giełdzie, byłaby poprawa globalnych nastrojów. Zagraniczni inwestorzy nie spieszą się do kupowaniem polskich akcji. Widzą, że na warszawską giełdę nie płynie kapitał. A na lokalny kapitał nie ma co liczyć: fundusze inwestycyjne lokujące w polskie akcje nie dostają zauważalnych napływów. Zachowaniu warszawskiej giełdy może pomóc chyba jedynie odwołanie kolejnych ofert publicznych, a ich brak oznacza, że kapitał pozostanie na rynku, choć patrząc szerzej, brak IPO jest raczej kiepskim powodem do optymizmu – zauważa. Mimo spodziewanej poprawy nie zakłada, by fala zwyżek w końcówce roku pozwoliła WIG20 odrobić tegoroczną stratę i wyjść na plus w całym roku.
– Żeby zakończyć rok na plusie, WIG20 musiałby w ciągu miesiąca wzrosnąć o około 7 proc. Tak udane miesiące zdarzają się rzadko, dlatego WIG20 ma raczej małe szanse na wyjście nad kreską w całym roku. Chyba że weźmiemy pod uwagę dywidendy i spojrzymy na indeks WIG20TR, to być może na koniec roku zobaczymy wzrost – wyjaśnia.
Eksperci zwracają uwagę, że wyceny spółek notowanych na warszawskiej giełdzie wyglądają atrakcyjnie zwłaszcza na tle wielu zagranicznych rynków akcji, co może zachęcić nieco bardziej spekulacyjnie nastawionych inwestorów z zagranicy.
– Rajd św. Mikołaja jest anomalią oderwaną od fundamentalnej wartości rynku i przez to pojawia się bez wyraźnej korelacji z wydarzeniami makroekonomicznymi lub otoczeniem rynkowym. Stąd, biorąc pod uwagę powody występowania tej anomalii, a także perspektywę wyraźnego odpływu kapitału z polskiej giełdy wraz z negatywnym nastawieniem do naszego rynku, widzimy mocne podstawy pod odbicie notowań pod koniec grudnia. Warto jednak podkreślić, że ruch ten byłby typowo spekulacyjnym wykorzystaniem niższych wycen polskich spółek, które relatywnie do pozostałych rynków (w szczególności USA) pozostają znacznie przecenione – zauważa Tymoteusz Turski, analityk XTB. Dodaje jednak, że nie należy nastawiać się, że przyniesie to od razu trwałą, pozytywną zmianę na naszym rynku, a jedynie na krótkoterminowe odbicie rynku po przecenie.