Sektor bankowy jest przykładem branży, której cyfrowa rewolucja dotknęła w dużym stopniu. Widać to przede wszystkim po tym, jak teraz wygląda wykonywanie podstawowych operacji bankowych i jak wyglądało kiedyś – ale cyfryzacja odcisnęła swoje piętno także na zatrudnieniu: liczbie etatów i zakresie kompetencji, które są wymagane.
Mniej w oddziałach, więcej w centralach
Spadek liczby zatrudnionych w polskim sektorze bankowym trwa od lat. Łącznie na koniec listopada 2019 r. było 157,5 tys. etatów, aż o 5,77 tys. mniej niż rok wcześniej, co oznacza spadek o 3,5 proc. – wynika z danych Komisji Nadzoru Finansowego. Oprócz malejącej liczby etatów widoczne jest jeszcze inne ważne zjawisko – zmienia się struktura zatrudnienia. Przez rok przybyło zatrudnionych w centralach banków i spadło w oddziałach.
Podobne trendy widoczne są w dłuższym terminie. Od końca 2010 r. do teraz, czyli przez pełnych dziewięć lat, ubyło w sektorze 19,4 tys. etatów, co oznacza spadek o równe 11 proc. W tym samym czasie w centralach zatrudnienie urosło o 9,3 tys. etatów (13,1 proc.), ale w oddziałach skurczyło się aż o 29,2 tys. (27,5 proc.). To, że za redukcję liczby zatrudnionych w sektorze odpowiadają oddziały, widać również po ich liczbie. Z końcem 2012 r. KNF zmieniła metodologię ich obliczania i od tego czasu wszelkiego rodzaju placówek banków (oddziałów, filii, przedstawicielstw i innych) ubyło 2,95 tys., czyli 19,2 proc., i jest ich 12,4 tys.
Ale placówki nie muszą być zamykane, aby powodować spadek zatrudnionych. Wystarczy do tego także przebudowa oddziałów – stają się one mniejsze, „lżejsze", czasem nawet tymczasowe, bardziej cyfrowe, coraz częściej nawet bezgotówkowe (za obsługę kasową odpowiadają wpłatomaty i bankomaty), więc wymagają mniejszej liczby pracowników.
Średnie wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw w Polsce rośnie już od paru lat w tempie 6–7 proc., co dotyka także banków, a koszty pracownicze są bardzo ważne dla sektora: w 2018 r. wyniosły 16,9 mld zł i stanowiły nieco ponad połowę wszystkich kosztów operacyjnych (bez amortyzacji). Po 11 miesiącach 2019 r. było to 16,2 mld zł, o 4,9 proc. więcej niż rok wcześniej. Trudno ocenić, na ile ten wzrost oddaje rzeczywisty obraz presji płac, bo wyniki sektora były mocno zaburzone przez zmiany właścicielskie banków i fuzje (z jednej strony zwolnienia, ale z drugiej w krótkim terminie podbijane koszty ze względu na odprawy), a jednocześnie banki systematycznie redukują zatrudnienie i zmienia się jego struktura. W każdym razie to dla branży spore wyzwanie. Bankowcy wymieniają je nawet jako to, które może negatywnie wpływać na rentowność banków w tym roku. Stale rosnące wynagrodzenia w gospodarce będą powodować presję na koszty w bankach – nie tyle bezpośrednio osobowe, ile rzeczowe, z powodu podnoszenia cen przez firmy wykonujące outsourcing (sprzątanie, obsługa operacji gotówkowych, transport, ochrona itd.), które same doświadczają wyższych żądań płacowych pracowników i przerzucają wzrost kosztów na klientów, czyli w tym przypadku banki. Dlatego koszty rzeczowe w sektorze mogą rosnąć szybciej niż w poprzednich latach.