Dobry dolar to słaby dolar
Deklaracja szefa Fedu dotycząca „elastycznego" podejścia do celu inflacyjnego uznana została jako kolejne, nie wiadomo już które gołębie posunięcie. Utwierdziło to inwestorów w przekonaniu, że Rezerwa Federalna zrobi wszystko, a nawet więcej, by tylko uratować amerykańską gospodarkę, a przy okazji i giełdę. Zbyt wiele po zdalnym, ze względów bezpieczeństwa epidemicznego (można by sobie wyobrazić niepokój, gdyby okazało się, że któryś z bankierów centralnych jest zakażony), spotkaniu, które corocznie o tej porze odbywa się Jackson Hole, się nie spodziewano. Ale luźniejsze podejście Fedu do inflacji zrobiło wrażenie. Początkowo spowodowało to trochę zamieszania na rynku walutowym, ale piątkowy poranek rozwiał wątpliwości.
Dolar zdecydowanie się osłabił, zadowalając chyba wszystkich. Na Wall Street wciąż obowiązuje tylko jeden kierunek ruchu. Zwyżka nie tylko jest kontynuowana, ale w ostatnich dniach wręcz przyspiesza. W trakcie pierwszych czterech sesji minionego tygodnia S&P 500 wzrósł o 2,6 proc., witając się po raz pierwszy w historii z poziomem 3500 pkt. Do końca dnia nie udało się go utrzymać, ale trudno sobie wyobrazić, by ta szczęśliwa dla byków chwila trwała tak krótko.
Nasdaq Composite zwyżkował o 2,8 proc., ale w czwartek zaliczył symboliczną zniżkę, ponieważ taniały największe technologiczne tuzy, od Facebooka przez Amazona po Alphabet i Apple. O 2 proc. w górę poszedł też Dow Jones, mozolnie przybliżając się do historycznego rekordu.
Na giełdach naszego kontynentu także przeważały dobre nastroje, choć tu można mówić o „uporczywym" trendzie bocznym. Indeks we Frankfurcie zwyżkował o prawie 2,5 proc., paryski CAC40 rósł o nieco ponad 2 proc., a londyński FTSE szedł w górę o niespełna 1 proc. O nieco ponad 1,5 proc. rósł do czwartku indeks rynków wschodzących, wykazując jednak w czwartek oznaki zmęczenia.
GPW czeka na koniec wakacji
Ostatnie tygodnie na warszawskim parkiecie stały pod znakiem ograniczonej aktywności inwestorów, zarówno pod względem obrotów, jak i zmienności notowań. Wahania głównych indeksów w skali tygodnia nie przekraczają na ogół 2 proc., a wolumen handlu jest wyjątkowo niski. Jest szansa na to, że po zakończeniu wakacji na nasz parkiet powrócą zarówno lokalni inwestorzy indywidualni, jak i zagraniczny kapitał. Nie wiadomo jednak, jak wówczas potoczą się losy rynku, który od marcowego załamania poszedł już mocno w górę. Z tego punktu widzenia można byłoby się spodziewać spadkowej korekty. Na razie mamy do czynienia z wyhamowaniem zwyżki, trwającym już od kilku ładnych tygodni. A więc być może wspomnianą korektę właśnie przeżywamy. Być może też dobiegający końca sezon publikacji wyników finansowych spółek dostarczy impulsów, wskazujących kierunek ruchu indeksów. W trakcie pierwszych czterech sesji minionego tygodnia WIG20 zwyżkował o niespełna 1,5 proc. Po niemal 2-proc. spadku z poprzedniego tygodnia to miła odmiana, ale nieprzesądzająca jeszcze o niczym, poza kontynuacją trendu bocznego. Jeszcze mniejszą zmiennością charakteryzowały się wydarzenia w segmencie małych i średnich spółek. mWIG40 rósł do czwartku o niecały 1 proc., a sWIG80 szedł w górę niespełna o 0,5 proc. Tym razem niewiele było także fajerwerków w przypadku notowań akcji poszczególnych firm, co oznacza, że i spekulanci czasem muszą odpocząć.