Skoro o ekstremach mowa, to powiedz co sądzisz o rynku nieruchomości? Jak rozmawialiśmy w listopadzie to nieśmiało mówiłeś, że to bańka, pytanie było tylko o to, co ją przebije. Chyba lepszego czasu na pękniecie nie można sobie było wyobrazić?
Na razie dane z tego rynku nie odzwierciedlają skutków epidemii, bo obejmują te pierwsze miesiące roku. Twardych informacji więc nie mamy i pozostaje próba prognozowania na podstawie tego co widać. A widać obawy o wzrost bezrobocia w naszym kraju, co w mojej opinii może najbardziej odbić się na rynku mieszkaniowym. Szacuje się, że stopa bezrobocia wzrośnie do 8, a może nawet kilkunastu procent. Do tego dochodzi zacieśnienie polityki kredytowej przez banki (podniesienie wymogu co do wkładu własnego), a także zmniejszenie popytu ze strony obywateli Ukrainy, którzy wyjechali. Mam też wrażenie, że wzrośnie teraz znaczenie zdalnej pracy, co również zmniejszy popyt na mieszkania. Jest wiec kilka istotnych czynników ryzyka, które moim zdaniem mogą spowodować, jeśli nie spadek, to przynajmniej stabilizację cen na tym rynku.
Przedostatni wykres, na który zwracasz uwagę do rentowności 10-letnich obligacji USA. Cały czas spadają, a przecież hossa miała się tam już dano skończy. Jak mamy interpretować to zachowanie rynku długu?
Mówi się, że w krótkim terminie rynek obligacji jest mądrzejszy niż rynek akcji. To zachowanie sugeruje więc, że inwestorzy boją się o koniunkturę gospodarczą i, mówiąc kolokwialnie, bardziej liczy się dla nich zwrot kapitału, a nie zwrot na kapitale. Dlatego kupują papiery skarbowe i przedłużają hossę na tym rynku.