W nadchodzącej kadencji przedsiębiorcy mogą spodziewać się wielu zmian, zarówno tych korzystnych dla siebie, jak takich mniej korzystnych.
Najmniejsze firmy, w tym także samozatrudnieni, mogą liczyć na niższe składki do ZUS. W ramach tzw. małego ZUS, składki będę liczone proporcjonalnie do dochodu, a nie tak jak obecnie – ryczałtowo. Ulga dotyczyć będzie jednak działalności gospodarczej, gdzie dochody nie przekraczają 6 tys. zł na miesiąc, a przychody – 10 tys. na miesiąc.
Firmy o wyższych dochodach nie będą musiały – jak uspokajał PiS w trakcie kampanii – płacić składki w zależności od swoich zysków. „W efekcie zmian nikt nie zapłaci więcej niż obecnie" – deklarowali politycy. Jednocześnie PiS potwierdził też, że nie będzie żadnego „testu przedsiębiorcy" (czyli sprawdzania przez fiskusa kto jest firmą, a kto nie).
Dla małych firm PiS zapowiedział także zwiększenie limitu uprawniającego do podatku ryczałtowego z obecnych 250 tys. euro do 1 mln euro, a limitu dla tzw. małych podatników mogących korzystać z obniżonej 9-proc. stawki CIT – z 1,2 do 2 mln euro.
Z drugiej strony PiS nie wycofał się podczas kampanii z pomysłu zniesienia limitu (tzw. 30-krotności) składek do ZUS od osób pracujących. Przeciwko temu rozwiązaniu opowiedziały się praktycznie wszystkie organizacji biznesowe w Polsce. Uderzy ona bowiem w osoby o wyższych zarobkach i pracodawców działających głównie w sektorze nowoczesnych technologii i usług, które są największym nośnikiem innowacji.