Nic nie może przecież wiecznie trwać... po ostatnich mocnych dniach w wykonaniu naszej waluty nadeszła korekta notowań, którą już od pewnego czasu wieszczyli analitycy. W środę po południu nasza waluta traciła wobec dolara około 0,9 proc. i wycena amerykańskiej waluty wróciła powyżej poziomu 4 zł. Euro drożało o 0,6 proc. do 4,17 zł, a frank zyskiwał niemal 0,9 proc., osiągając poziom 4,43 zł. W środę pretekstem do korekty okazały się spadki głównej pary walutowej EUR/USD oraz brak nowych informacji na temat potencjalnych postępów w rozmowach pokojowych dotyczących Ukrainy.
Szeroki zakres korekty
Trzeba jednocześnie zwrócić uwagę, że korekta dotknęła nie tylko złotego. Pogorszenie nastrojów widać było także na giełdach europejskich, w tym także na GPW. - Na polskim rynku widzimy od kilku dni wzmagającą się liczbę krótkich pozycji, co może świadczyć o częściowym przekonaniu inwestorów o korekcie wzrostowego ruchu. Jeżeli weźmiemy dodatkowo pod uwagę fakt, że na razie wzrosty polskiego indeksu wspierane były wzmacniającą się wiarą o zakończenie konfliktu, a jego ostatnie ruchy zaczynały już coraz mocniej przypominać spekulacyjne podpinanie się pod trend, stwarza to coraz więcej przestrzeni do korekty. Jednocześnie poziomy polskiego indeksu wciąż pozostają w szerszej ocenie relatywnie niższe od reszty rynków, stąd wciąż widać przestrzeń do wzrostów. Dlatego inwestorzy obserwujący nasz rynek powinni szczególnie uważać na podwyższoną zmienność, w szczególności teraz, gdy mamy do czynienia z tak dynamicznymi wzrostami i spadkami w reakcji na napływające wiadomości oraz presję na realizację zysków - wskazuje Tymoteusz Turski, analityk XTB.