Mimo kolejnych zmian w strukturze polityki handlowej USA, inwestorzy coraz bardziej dostrzegają, że jest przestań na ustępstwa, a sam gabinet prezydenta potrzebuje jeszcze czasu, aby ujednolicić ostateczne stanowisko względem ważnych zmian. Ta zwłoka wyraźnie rynkom giełdowym się podoba.
Rynek z niecierpliwością czekał na czwartkowe ogłoszenie taryf celnych, które jednak nie nadeszło. Taryfy nadal znajdują się w agendzie Trumpa, jednak zamiast dusić globalną gospodarkę ogólnymi taryfami, prezydent podpisał dyrektywę, aby USA nakładały cła na poszczególne kraje. Jest to niezwykle skomplikowane w zarządzaniu, a doniesienia sugerują, że pierwsze wzajemne taryfy mogą zostać wdrożone 1 kwietnia.
Nowe taryfy mogą wykraczać poza taryfy wzajemne. Na przykład mogą one również obejmować bariery pozataryfowe, takie jak to, co Amerykanie uważają za nieuczciwe dotacje krajowe, VAT, regulacje i kursy wymiany. Lista jest długa, a z perspektywy rynku, jak inwestorzy mają to wycenić? Krótka odpowiedź na to pytanie brzmi: nie chcą tego robić. Jest to widoczne nie tylko na poziomie indeksów - z przyzwoitymi wzrostami większości globalnych indeksów blue chipów. VIX, czyli indeks strachu Wall Street, pozostaje poniżej 12-miesięcznej średniej wynoszącej 15.93. Czy rynek jest zbyt zadowolony z siebie? Czy inwestorzy uważają, że planowanie wzajemnych ceł może potrwać znacznie dłużej i nie będą one gotowe na kwiecień? A może rynek koncentruje się na fundamentach, a nie na polityce? Uważamy, że jest to mieszanka wszystkich trzech czynników.
W tej chwili rynek walutowy nie wycenia negatywnego wyniku jakichkolwiek przyszłych taryf. Rynki wschodzące, UE i Wielka Brytania znajdują się na linii ognia nowych rozszerzonych wzajemnych taryf celnych, jednak ich waluty w większości wzrosły w stosunku do USD od początku miesiąca. Przykładowo, EUR/USD znajduje się na najwyższym poziomie od 3 tygodni i kontynuuje wzrosty powyżej 50-dniowej średniej kroczącej na poziomie 1,0391 USD. Brak obaw związanych z najnowszymi taryfami Trumpa sugeruje, że rynek walutowy nadal uważa, że prezydent Trump zachowuje się pozersko i w ostatniej chwili złagodzi cła.
Zmienność na rynkach będą dzisiaj kształtowały dane dot. sprzedaży detalicznej (prognozowany spadek m/m) i produkcji przemysłowej (prognozowany mniejszy wzrost m/m) oraz cen handlu zagranicznego w USA. W Polsce poznamy finalny odczyt inflacji CPI za styczeń, który prognozowany jest na 5%, a dla strefy euro istotna będzie rewizja ostatniego odczytu PKB. Polski złoty przeważnie traci dzisiaj o poranku. Za dolara zapłacimy obecnie 3.9787 zł, za euro 4.1707 zł, za funta 5.0100 zł, a za franka 4.4040 zł.