We wtorek przez chwilę amerykańska waluta była warta mniej niż 4,5 zł. Biorąc pod uwagę, że jeszcze na początku października łatwo naruszana była bariera 5 zł, to progres złotego jest zauważalny. Ale czy w kraju zaszły jakieś fundamentalne zmiany uzasadniające tak spory ruch? GUS właśnie potwierdził, że inflacja w październiku wyniosła 17,9 proc. r./r., Rada Polityki Pieniężnej potwierdziła w zeszłym tygodniu, że de facto zakończyła już cykl podwyżek stóp procentowych (6,75 proc.), a polityka fiskalna rządu (ze względu na przyszłoroczne wybory) raczej nie będzie bardziej restrykcyjna.
W dużej mierze za cofnięciem się USD/PLN, ale i też pozostałych par złotowych (EUR/PLN od szczytów zszedł 20 gr) w ostatnich tygodniach odpowiedzialna była sytuacja na rynkach globalnych, gdzie rozgrywany był tzw. pivot Fed, czyli spodziewane złagodzenie podejścia decydentów co do dalszych podwyżek stóp. W efekcie mieliśmy wyraźne przesunięcie w górę na EUR/USD, w czym dodatkowo pomogła łagodna pogoda w Europie, która złagodziła skutki kryzysu energetycznego. Warto się jednak zastanowić, czy w ostatnich tygodniach rynki nie przereagowały pewnych spraw. Decydenci w Fedzie wielokrotnie powtarzali, że prawdziwy pivot w polityce monetarnej pojawi się wtedy, kiedy będzie pewność, że inflacja zmieniła trend i idzie w stronę celu, a zatem po przynajmniej kilku niższych odczytach.