Statystyki zachorowań i zgonów rosną, a przypadki stwierdza się w kolejnych krajach – wskaźnik śmiertelności pozostaje jednak niższy, niż było to podczas epidemii SARS przed kilkunastu laty. Ponowna fala strachu na rynkach ma, zatem podłoże biznesowe – informacje o planowanych przymusowych przestojach w chińskich zakładach (także należących do zagranicznych koncernów, jak np. Ikea) rodzą obawy przed poważnymi zakłóceniami w tzw. globalnych łańcuchach podażowych, co może odbić się też na wynikach finansowych amerykańskich, czy europejskich firm. Innymi słowy – problemy w Azji mogą rozlać się po świecie. A tutaj minie trochę czasu, zanim inwestorzy „przepracują sobie" nowe, adekwatne do zaistniałej sytuacji wyceny. W międzyczasie dominować mogą emocje prowadzące nieraz do pewnych przerysowań.

W obszarze FX czwartek na fali są znów bezpieczne przystanie, czyli JPY i CHF, ale na zamieszaniu korzysta też USD, dla którego wczorajsze posiedzenie FED nie miało większego znaczenia. Wieczorny przekaz był zgodny z oczekiwaniami, decydenci pozostają w trybie wait&see będąc jednocześnie w pełni zgodni, co do kontynuacji operacji skupu bonów skarbowych i przeprowadzania transakcji repo w celu poprawy płynności na rynku długu, przynajmniej jeszcze przez trzy miesiące. Zamieszanie w Azji w ograniczonym stopniu uderza w EUR i GBP, chociaż funta dopiero czeka wzrost zmienności w kontekście dzisiejszego posiedzenia Banku Anglii (decyzja o godz. 13:00). Z walut europejskich w grupie G-10 słabo wypadają SEK i NOK, co nadmiernie nie dziwi biorąc pod uwagę ich większą wrażliwość na ryzyko. Zamieszanie w Azji po raz kolejny mocno uderza w waluty Antypodów (AUD i NZD), chociaż spadają obawy związane z cięciem stóp przez RBA w dniu 4 lutego (żaden z wiodących banków komercyjnych nie oczekuje takiego ruchu), a bilans handlowy w Nowej Zelandii za grudzień wypadł lepiej od prognoz wskazując na nadwyżkę 547 mln NZD.

OKIEM ANALITYKA – Grząski grunt...

Optymizm, co do perspektyw przecenionych w ubiegłym roku rynków, jaki widzieliśmy jeszcze na kilka tygodni temu, w ostatnich dniach wyraźnie wyparował. Mam wrażenie, że ekonomiści za chwilę zaczną prześcigać się w szacunkach, jak duże skutki dla azjatyckiej gospodarki będzie miał chiński koronowirus. I co ważniejsze, na ile rozleją się one na resztę świata. I ten wątek będzie teraz kluczowy. Wizja delikatnego ożywienia w 2020 r. została pogrzebana, a tzw. bieguny na rynkach finansowych uległy chyba już odwróceniu – teraz negatywne informacje będą mieć większe znaczenie, niż pozytywne. I nie jest pewne, na ile spodziewane za 7-10 dni apogeum zachorowań na 2019-nCoV to zmieni.

Sporządził: Marek Rogalski – główny analityk walutowy DM BOŚ