Od chwili rozpoczęcia w PKP Cargo procesu zwolnień grupowych, czyli od 3 lipca, do dziś ze spółki odeszło lub do końca października odejdzie łącznie 3755 osób. W tej liczbie jest 2511 pracowników, którym wręczono wypowiedzenia lub otrzymają je lada dzień oraz 1244 osób, które odeszły z przyczyn naturalnych (zrezygnowały z pracy, przeszły na emeryturę lub umarły).
Pierwotnie zapowiadano, że same zwolnienia grupowe obejmą do 4142 pracowników. Ostatnio, w ramach dialogu społecznego i rozmów prowadzonych z przedstawicielami rządu, uzgodniono jednak ograniczenie tej liczby o osoby, które odejdą ze spółki z przyczyn naturalnych.
Około 80 proc. zwalnianych w PKP Cargo będą stanowić związkowcy
Zwolnienia grupowe odbywają się w oparciu o regulaminy, które szczegółowo określają zasady, na jakich jest przeprowadzana ta operacja. Z tego też względu następują w sposób maksymalnie transparentny. Obejmują również osoby należące do związków zawodowych, do których na koniec czerwca należało ponad 81 proc. załogi. Zarząd prognozuje, że również około 80 proc. zwalnianych będą stanowili związkowcy.
Obecnie nieznacznie zmieniły się założenia dotyczące docelowej liczebności załogi. – Szacujemy, że maksymalny pułap zwolnień nie zostanie osiągnięty i od 1 listopada zatrudnienie w PKP Cargo będzie wynosić 10,05–10,15 tys. osób – poinformował podczas środowej konferencji prasowej Marcin Wojewódka, p.o. prezesa giełdowej spółki. Wcześniej informowano, że będzie to około 10 tys. pracowników.
Na dziś koszty zwolnień grupowych szacowane są na 249 mln zł, ale kwota ta może ulec zwiększeniu. Do jakiego poziomu, będzie wiadomo po publikacji raportu za III kwartał, co jest planowane na 28 listopada. Odprawy i inne wynikające ze zwolnień świadczenia zarząd chce realizować nie tylko z własnych środków, ale i Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. W jakich proporcjach oraz kiedy uda się w pełni przekazać należne pracownikom pieniądze, jeszcze nie wiadomo.