Popyt na kruszec generowała niepewność na Wall Street oraz kolejne ciosy w wojnie handlowej między USA i Chinami. Podczas gdy na konflikcie zyskują złoto i srebro, do prawdziwego przełomu doszło na palladzie.

Posiadacze pozostałych metali szlachetnych mogą tylko pozazdrościć wynikowi, jaki uzyskało złoto. Platyna spadła o 15 dolarów na uncji, do 916 dolarów, zaś pallad potaniał o 50 dolarów. Jego cena na koniec tygodnia wyniosła 900 dolarów za uncję.

Cena palladu spadła w minionym tygodniu poniżej ceny platyny, przywracając tym samym „stan równowagi" z minionych dziesięcioleci. W ciągu ostatnich 50 lat podobna sytuacja miała miejsce tylko raz. Około roku 2000 krążyła plotka, że Rosja, największy producent metalu, ograniczy sprzedaż na Zachód co wywindowało cenę do 1000 dolarów. Niedługo później okazało się, że zapowiedzi nie były prawdziwe, a kurs wrócił do poprzednich poziomów.

Pallad ponownie wrócił na usta inwestorów pod koniec 2015 roku, po aferze Dieselgate. Od tego czasu inwestorzy uwierzyli, że nadchodzi czas silników benzynowych z katalizatorami wykorzystującymi pallad. W ciągu dwóch lat kurs palladu podwoił swoją wartość i osiągnął historyczny rekord na poziomie około 1150 dolarów za uncję.

Pallad dzisiaj ponownie tanieje, a „winowajcą" jest konflikt handlowy na linii USA–Chiny i wprowadzenie ceł na amerykańskie samochody z silnikami benzynowymi.