Paweł Olechnowicz, prezes Grupy Lotos, przekonywał wczoraj, że spadek przychodów gdańskiego koncernu w I kwartale o niemal jedną czwartą w porównaniu z ubiegłym rokiem oraz niemal 660 mln skonsolidowanej straty netto „nie powinny zaciemnić obrazu firmy”.
– Sytuacja makroekonomiczna i rynkowa, w której przychodzi nam działać, jest bardzo trudna. Chciałbym jednak zapewnić, że kondycja kierowanej przeze mnie spółki jest bardzo dobra, a podjęte działania antykryzysowe przynoszą zamierzony skutek – stwierdził prezes. W jego ocenie to 20-proc. spadek średnich cen ropy Brent w porównaniu z IV kwartałem ubiegłego roku, niższe prawie o 44 proc., w zestawieniu z końcówką ubiegłego roku, marże rafineryjne oraz 10-proc. spadek cenowego dyferencjału Brent/Ural przesądziły o słabszych niż przed rokiem wynikach operacyjnych.
[srodtytul]Przeszacowanie kredytów zadecydowało o stracie[/srodtytul]
Z kolei znaczące osłabienie złotego przełożyło się na stratę na poziomie netto. – Czytając analizy rynkowych ekspertów zakładających, że nasza roczna strata wyniesie około 450 mln zł, zastanawiałem się nad przyjętą przez nich metodologią. Na koniec 2008 r. roku zadłużenie w dolarach Lotosu wynosiło około 1 mld. W ciągu kwartału amerykańska waluta zdrożała o 60 gr. Skala wzrostu kosztów finansowych spółki była dość łatwa do oszacowania – pozwolił sobie na uszczypliwość Mariusz Machajewski, wiceprezes koncernu ds. finansowych. Łączny wpływ przeszacowania wartości kredytów i rozliczenia transakcji zabezpieczających na rynku terminowym na wynik spółki wyniósł -834,7 mln zł.
[srodtytul]Rekordowo krótki przestój[/srodtytul]