Igor Demin, doradca prezesa Transnieftu, rosyjskiego przedsiębiorstwa państwowego zarządzającego największą na świecie siecią ropociągów, poinformował, że Białoruś przestała przesyłać ropę do Polski poprzez rurociąg Przyjaźń. Według niego oficjalnym powodem przerwy w dostawach jest „nieplanowana konserwacja", która ma potrwać trzy dni.
PERN, do którego należy polski odcinek rurociąg Przyjaźń, podaje w tej sprawie nieco inne informacje. „PERN został poinformowany przez Transnieft, że w związku z nieplanowanymi pracami remontowymi na odcinku Unecha-Mozyr po stronie białoruskiej, do jutra do godz. 10:00 tłoczenie ropy naftowej do Polski i Niemiec będzie odbywało się w nieznacznie zmniejszonym reżimie tłoczeń. Miesięczny wolumen surowca ma być zrealizowany zgodnie z założeniami" - twierdzi Katarzyna Krasińskia, rzecznik prasowy PERN. Dodaje też, że polski system naftowy jest w pełni zabezpieczony i działa w sposób ciągły.
Ropociągiem Przyjaźń duże ilości surowca dostarczane są m.in. do rafinerii Orlenu w Płocku i Lotosu w Gdańsku. Oba koncerny coraz mocniej stawiają jednak na dostawy z innych kierunków. W tym kontekście nalży też pamiętać, że historycznie już wiele razy dochodziło do zakłóceń w przesyle ropy do Polski, co tylko zachęcało nasz kraj do dywersyfikacji importu i realizacji inwestycji zwiększających nasze bezpieczeństwo energetyczne. Dziś wydaje się, że nawet całkowite zablokowanie dostaw przez terytorium Białorusi nie jest w stanie wyrządzić Polsce większej krzywdy.
Alternatywne kierunki importu ropy poważnie były testowane m.in. wiosną 2019 r. Wówczas musiano na kilka tygodni wstrzymać przesył rurociągiem „Przyjaźń", gdyż pojawił się w nim surowiec zanieczyszczony chlorkami. W tym czasie z powodzeniem realizowano dostawy poprzez gdański Naftoport i to nie tylko do polskich rafinerii ale i niemieckich.