Na początku roku ekonomiści zakładali się o kilka kwestii. Czy inflacja na koniec roku będzie niższa, niż była na koniec 2023 r., gdy wynosiła 6,2 proc.? Czy Rada Polityki Pieniężnej obniży stopy procentowe? Czy dynamika wynagrodzeń zmaleje poniżej 10 proc. rocznie? Czy czeka nas zwykłe ożywienie konsumpcji, czy może boom? Czy w aktywności inwestycyjnej da się odczuć tzw. eurodziurę? Chciałbym, żebyśmy się zastanowili, czy któryś z tych zakładów został już rozstrzygnięty. Zacznijmy od inflacji.
Piotr Bujak: Moim zdaniem bardziej prawdopodobne jest, że inflacja na koniec tego roku będzie poniżej poziomu z końca ubiegłego roku. Wzrost jednostkowych kosztów pracy będzie hamował, a luka popytu pozostanie ujemna prawie do końca roku. Presja dezinflacji, a nawet deflacji, na rynku surowców, komponentów do produkcji i ogólnie cen produkcji sprzedanej daje szansę na dalsze ograniczanie rozpędu inflacji bazowej przez dużą część roku. Trendy na rynku produktów rolnych są korzystne i nic nie wskazuje na to, żeby miały się gwałtownie odwrócić. Więc zostaje niepewność dotycząca działań regulacyjnych…
Właściwie to już tylko jednego, bo wiemy, że od kwietnia wraca 5-proc. stawka VAT na podstawowe artykuły żywnościowe. Niepewny jest sposób i harmonogram odmrażania cen nośników energii.
P. Bujak: Według naszych szacunków, o ile podwyżki cen nośników energii od połowy roku nie będą większe niż 15 proc., jak sygnalizowali przedstawiciele rządu, to inflacja nie powinna do końca roku wzrosnąć powyżej 6 proc.
Agata Filipowicz-Rybicka: Jesteśmy w ciekawym momencie, bo inflacja właśnie jest w dołku i wszyscy prognozujemy, że będzie rosła. Ale zgadzam się, że powyżej 6 proc. nie wróci. Spodziewamy się stopniowego odwracania tarczy na energię, co ograniczy wpływ na inflację. Na rynkach surowców będą się naszym zdaniem utrzymywały trendy dezinflacyjne, choć już nie tak silne, jak dotąd. Czynnikiem ryzyka pozostaje sytuacja geopolityczna, w tym konflikt w basenie Morza Czerwonego. To może być źródło zaburzeń w łańcuchach dostaw. Ale w scenariuszu bazowym zakładamy, że ceny producentów co najmniej do połowy roku będą jeszcze malały w ujęciu rok do roku, a to będzie z opóźnieniem przekładało się na ceny towarów konsumpcyjnych.