Konflikt na Ukrainie negatywnie wpłynął na waluty rynków wschodzących. Czy inwestorzy mogą liczyć na odbicie, czy jednak nie warto brać ich pod uwagę aż do zakończenia wojny?
Sytuacja jest specyficzna. Teoretycznie rzecz biorąc rynki EM tradycyjnie kojarzą się z wyższym ryzykiem inwestycyjnym. Praktycznie jednak lokalne banki centralne mogą być bardziej aktywne w tym sensie, że być może podwyżki stóp procentowych okażą się większe, niż można by teraz oczekiwać. A to zwyczajowo przyciągało kapitał. Podsumowując – część inwestorów może nie chcieć czekać do zakończenia konfliktu na Ukrainie, zwłaszcza że napływające informacje są dość dynamiczne. Wpływ na nastroje będzie mieć też to, jak zachowa się Fed. Podwyżki stóp procentowych w marcu nie da się zatrzymać, ale będzie ona najpewniej mniejsza (tylko o 25 pkt baz.), a decydenci mogą rozważyć opóźnienie redukcji bilansu banku centralnego, który miał się rozpocząć w wakacje. A to może czasowo ocieplić nastroje.
Wojna na Wschodzie może spowodować wzrost inflacji w Europie. Czy można się spodziewać, że RPP będzie podwyższała stopy procentowe w szybszym tempie niż wcześniej sądzono?
Istnieje ryzyko utrwalenia się podwyższonej inflacji, chociażby ze względu na słabego złotego i to co dzieje się na rynku surowców. Dlatego też RPP powinna kontynuować zacieśnienie polityki monetarnej. Trudno jest mi jednak wyobrazić sobie ruchy na stopach procentowych o 75–100 pkt baz. na posiedzeniu w sytuacji, kiedy trudno jest ocenić wpływ konfliktu na Ukrainie na polską gospodarkę. Warto bardziej „zadbać" o kurs złotego, gdyż jest to równie istotne z punktu widzenia perspektyw kształtowania się inflacji. Niemniej cała sekwencja podwyżek stóp procentowych przez RPP być może będzie bardziej rozciągnięta w czasie i ich docelowy poziom będzie wyższy.