Wybory parlamentarne z 27 października były jak na japońskie realia dużym wstrząsem politycznym. Rządząca Partia Liberalno-Demokratyczna Japonii (LDP) po raz pierwszy od 2009 r. straciła bowiem samodzielną większość w parlamencie. Wówczas skończyło się to oddaniem władzy na trzy lata Partii Demokratycznej Japonii (DPJ). Teraz może się skończyć jedynie koniecznością szukania dodatkowego koalicjanta. By utworzyć rząd, trzeba mieć poparcie 233 deputowanych. Po ostatnich wyborach liczba mandatów LDP spadła z 259 do 191, a DPJ wzrosła z 96 do 148. LDP ma jednak wypróbowanego koalicjanta w Komeito (partii związanej z buddyjską sektą Soka Gakkai), która zdobyła 24 mandaty. By stworzyć rząd, można przyciągnąć do koalicji albo Demokratyczną Partię dla Ludu (28 mandatów), albo Japońską Partię Innowacji (38 mandatów). Obie są uznawane za ugrupowania centroprawicowe, a Partia Innowacji częściowo sięga po postulaty libertariańskie, domagając się m.in. reformy administracji publicznej. Nowy rząd może więc mieć ciekawe oblicze. Jak na razie chce go tworzyć dotychczasowy premier Shigeru Ishiba. W wieczór wyborczy przeprosił on za klęskę swojej partii, ale rezygnacji nie złożył. Gra więc nadal się toczy.
– LDP jest posiniaczona, ma podbite oko i skrwawiony nos, ale ciągle stoi na ringu. Tak samo jest z Ishibą. Jego partia jest wciąż największa w niższej izbie parlamentu. Ona też będzie miała decydującą rolę, jeśli chodzi o tworzenie koalicji rządowej – zwraca uwagę David Boling, analityk Eurasia Group.
– Dobra przystań?
Pierwsze reakcje rynków na wynik japońskich wyborów parlamentarnych były raczej optymistyczne. Tokijski indeks giełdowy Nikkei 225 wzrósł w poniedziałek o 1,8 proc. (Od początku roku zyskał on ponad 15 proc., a przez ostatnie 12 miesięcy wzrósł o ponad 26 proc.) Do jego zwyżki przyczyniło się osłabienie jena, uznawane za czynnik mocno sprzyjający japońskim eksporterom. W poniedziałek nad ranem za 1 dolara płacono nawet 153,8 jena. Japońska waluta była więc najsłabsza od końcówki lipca. Być może inwestorzy uznali, że zwiększona niepewność dotycząca tworzenia nowego rządu skłoni Bank Japonii do większej ostrożności z zacieśnianiem polityki pieniężnej. Japoński bank centralny jest obecnie jednym z nielicznych na świecie, który podnosi stopy procentowe. O ile jeszcze na początku marca jego główna stopa wynosiła -0,1 proc., to później została ona podniesiona dwukrotnie i od końcówki lipca wynosi 0,25 proc. To wydanie „Parkietu” zostało zamknięte, zanim 31 października Bank Japonii podjął decyzję w sprawie polityki pieniężnej, ale wcześniej powszechnie się spodziewano, że główna stopa pozostanie na dotychczasowym poziomie. Najbardziej jastrzębie prognozy analityków wskazywały natomiast, że na koniec roku będzie ona wynosiła 0,5 proc.
– Nie spodziewam się, by Bank Japonii długo wstrzymywał się z podwyżkami stóp. Oczywiście wiele będzie zależało od sytuacji na rynkach, od tego, w którą stronę pójdzie jen. Można jednak oczekiwać, że Bank Japonii jest na drodze do podwyżek w grudniu i w styczniu – prognozuje Izumi Devalier, główna japońska ekonomistka Bank of America.