Czy Ameryce grozi „trumpowska” recesja?

Część ekonomistów obawia się, że wojny handlowe i masowe zwolnienia w administracji publicznej doprowadzą do pogorszenia koniunktury gospodarczej w Stanach Zjednoczonych. Znaczna większość prognoz wyklucza jednak, by PKB spadał dwa kwartały z rzędu.

Publikacja: 08.03.2025 09:15

Rezerwa Federalna jak na razie zajęła postawę wyczekującą. Chce się przekonać m.in., czy podwyżki ce

Rezerwa Federalna jak na razie zajęła postawę wyczekującą. Chce się przekonać m.in., czy podwyżki ceł mocno wpłyną na inflację. Inwestorzy spodziewają się jednak, że Fed będzie w tym roku trzykrotnie ciął stopy procentowe.

Foto: Fot. Graeme Sloan/Bloomberg

Czy nad gospodarką amerykańską zbierają się ciemne chmury? Liczony przez oddział Rezerwy Federalnej w Atlancie wskaźnik GDPNow sugeruje, że PKB USA spadł w pierwszym kwartale o 2,8 proc. Byłby to pierwszy spadek od 2022 r., a przyczynić miałoby się do niego głównie spowolnienie konsumpcji prywatnej oraz pogorszenie bilansu handlowego. Wskaźnik GDPNow nie jest nieomylny, ale jego ostatni odczyt daje do myślenia. Zwłaszcza że w lutym mieliśmy do czynienia z wyraźnym pogorszeniem nastrojów konsumenckich w USA. Mierzący je indeks, liczony przez Conference Board, spadł ze 105,3 pkt do 98,3 pkt. Tłumaczono to głównie wzrostem niepewności związanej z polityką handlową administracji Trumpa. Niekorzystnie mogła na niego wpłynąć również fala zwolnień urzędników rozpoczęta przez nową administrację. Część konsumentów mogła zacząć się niepokoić, czy sami też stracą pracę. Tym bardziej że znów zaczęły się pojawiać „apokaliptyczne” prognozy dotyczące gospodarki. – Wygląda na to, że nie da się uniknąć bardzo głębokiej recesji – stwierdził Jesse Rothstein, profesor Uniwersytetu Berkeley i zarazem były główny ekonomista Departamentu Pracy. Spodziewa się on, że już późną wiosną dojdzie do ostrego pogorszenia sytuacji na rynku pracy, a miesięcznie może ubywać nawet 400 tys. etatów. Czy jednak mocno nie przesadza? O nadchodzącej recesji w USA słyszymy już bowiem od wielu kwartałów i jak dotąd te prognozy jeszcze się nie sprawdziły.

Konsensus rynkowy

Agencja Bloomberga ocenia prawdopodobieństwo recesji w USA na 25 proc. Jest ono więc mniejsze niż w przypadku Niemiec (50 proc.), Włoch (50 proc.), Francji (52,5 proc.) czy Wielkiej Brytanii (35 proc.), ale wyższe niż w przypadku Polski (5 proc.). Zebrane przez Bloomberga prognozy analityków dla wzrostu gospodarczego na pierwszy kwartał 2025 r. wahają się od zwyżki o 1,3 proc. do wzrostu o 3,2 proc. (To prognozy annualizowane, czyli liczone kw./kw. w tempie rocznym). Na drugi kwartał są one w przedziale od 1 proc. do 3,3 proc., na trzeci też od 1 proc. do 3,3 proc., a na czwarty od 1,2 proc. do 3,2 proc. Prognozy dla stopy bezrobocia na koniec 2025 r. są natomiast w przedziale od 3,8 proc. do 4,7 proc. Można więc te projekcje uznać za dosyć „mało recesyjne”.

– Nie wchodzimy w recesję. Nie jesteśmy nawet jeszcze w recesji wynikowej – uważa Scott Ladner, dyrektor inwestycyjny w firmie Horizon Investments. Zwraca uwagę, że amerykańskie spółki nadal spodziewają się wzrostu zysków kwartalnych o 10–15 proc. – Naprawdę nie widzimy obecnie niczego, co mogłoby zaszkodzić sile wyników korporacji – dodaje Ladner.

Część analityków wskazuje, że zawirowania związane z podwyżkami ceł mogą prowadzić do spadku amerykańskiego PKB w pierwszym kwartale, ale kolejny kwartał powinien już być wzrostowy.

Czytaj więcej

Jak DOGE sieje panikę w centrum wielkiej machiny biurokratycznej

– Po spadku konsumpcji realnej w styczniu o 0,5 proc. i masywnym, wynoszącym 10 proc. m./m. wzroście realnego importu dóbr spodziewamy się teraz, że PKB spadnie w pierwszym kwartale o annualizowane 1 proc. Zakładając, że wzrost importu odzwierciedla sprowadzanie towarów na zapas przed podwyżkami ceł, w drugim kwartale powinno dojść do odbicia wzrostu gospodarczego. Spodziewamy się, że sięgnie on 4,5 proc. Powinniśmy więc uniknąć „trumpcesji” i nie ma potrzeby, by Fed ciął stopy procentowe – ocenia Paul Ashworth, ekonomista z firmy badawczej Capital Economics.

W przepowiednie dotyczące rychłej recesji w USA nie wierzy też Scott Bessent, amerykański sekretarz skarbu. – Wydaje się być interesujące to, że przez poprzednie półtora roku, w trakcie kampanii wyborczej większość mediów mówiła: „Och, gospodarka ma się świetnie. Mamy do czynienia jedynie z vibecesją”. Teraz, gdy rządzi prezydent Trump, okazuje się, że mamy „problem gospodarczy” – powiedział Bessent w rozmowie z CBS. Wspomniana przez niego vibecesja to sytuacja, w której sytuacji gospodarczej dalekiej od recesji towarzyszą kiepskie, wręcz recesyjne, nastroje konsumenckie. Być może wciąż mamy do czynienia z nią w USA, czemu sprzyja utrzymywanie się cen wielu dóbr na podwyższonych poziomach. W amerykańskich mediach w ostatnich tygodniach często była poruszana choćby kwestia wysokich cen jaj, będących w dużej mierze skutkiem pojawiania się przypadków ptasiej grypy i związanego z nią wybicia od 2022 r. łącznie 148 mln kur. Narzekanie na wysokie ceny jaj stało się jednym z głównych motywów obecnej vibecesji. Jest jednak ryzyko, że słabe nastroje zaczną się z czasem przekładać na gorszą konsumpcję, a ona na słabszy PKB.

Czytaj więcej

Czy audyt złota z Fort Knox może przynieść dużą niespodziankę?

Czekając na obniżki

O tym, jak postrzegana jest gospodarka amerykańska, wiele mówią oczekiwania inwestorów dotyczące stóp procentowych Fedu. Jeszcze kilka tygodni temu obawiali się oni, że Rezerwa Federalna obniży w tym roku stopy tylko jeden raz – i to dopiero w grudniu. Ostatnio zaczęli natomiast skłaniać się ku scenariuszowi mówiącemu, że w 2025 r. dojdzie do trzech cięć stóp procentowych w USA. Do pierwszej obniżki może dojść już w czerwcu. Barometr CME FedWatch wycenia szanse na nią na 82 proc. W przypadku majowego posiedzenia sięgają one zaś 44 proc.

Czy jednak Fed rzeczywiście będzie mógł sobie pozwolić na obniżkę już w maju lub w czerwcu? Jak na razie argumentem przeciwko luzowaniu polityki pieniężnej było to, że inflacja „uparcie” nie chce zejść niżej, a jednocześnie nie pojawiły się oznaki gwałtownego pogorszenia sytuacji na rynku pracy. Inflacja konsumencka przyspieszyła w styczniu do 3 proc. Inflacja PCE (wskaźnik preferowany przez Fed) zeszła jednak wówczas do 2,5 proc. Wojny handlowe rozpoczęte przez administrację Trumpa teoretycznie powinny sprzyjać przyspieszeniu wzrostu cen. Takiego efektu nie było jednak jakoś szczególnie widać po podwyżkach ceł dokonanych za pierwszej kadencji Trumpa. Także i tym razem efekt podwyżek ceł może być ograniczony. Część ich skutków wezmą na siebie zagraniczni producenci, a część importu zostanie zastąpiona tańszymi zamiennikami z innych krajów. Analitycy Goldman Sachs prognozują, że dotychczas wdrożone podwyżki ceł na towary z Chin, Kanady i Meksyku doprowadzą do przyspieszenia inflacji bazowej w USA o 0,6 pkt proc. (W styczniu wynosiła ona 3,3 proc.). Nie jest to mało, ale trudno to uznać za dramatyczny skok. Być może inflację uda się wyhamować dzięki spadkom cen ropy. Grupa OPEC+ będzie zwiększać wydobycie od kwietnia, a administracja Trumpa mocno stawia na wspieranie krajowej produkcji surowca. Cena ropy gatunku WTI zeszła już poniżej 67 USD za baryłkę i niewiele ją dzieli od dołka z września. Trump wskazywał wcześniej, że spadek cen ropy powinien prowadzić do obniżek stóp procentowych w USA i na świecie. Co prawda Fed jest niezależny, ale może ta jego prognoza się sprawdzi...

Nowej administracji może zależeć na słabszym dolarze

Jeszcze kilka tygodni temu analitycy się zastanawiali, kiedy dolar osiągnie parytet kursowy z euro. Za umocnieniem amerykańskiej waluty przemawiały przede wszystkim dobre perspektywy dla gospodarki USA oraz to, że Fed nie będzie skłonny do obniżania stóp procentowych. Później jednak dały o sobie znać wojny handlowe i niepewność gospodarcza kreowana przez administrację Trumpa. Dolar zaczął słabnąć. Na początku marca kurs EUR/USD przebił poziom 1,07 dolara za euro. Wrócił więc na poziom z listopada, z okolic wyborów prezydenckich w USA. I wygląda na to, że zachowanie kursu amerykańskiej waluty jakoś szczególnie nie przeszkadza administracji Trumpa. Wszak prezydent USA ostrzegał w poniedziałek Chiny i Japonię, by nie osłabiały swoich walut wobec dolara. Trump wielokrotnie mówił również, że chciałby obniżek stóp procentowych.

Słaby dolar jest ważnym elementem strategii przyciągania inwestycji zagranicznych do USA oraz odbudowy amerykańskiego przemysłu. Przy silnym „zielonym” produkcja w Stanach Zjednoczonych staje się bowiem mniej opłacalna. Można więc uznać, że jednym z warunków powodzenia strategii Trumpa jest osłabienie amerykańskiej waluty. Jest ku temu wciąż całkiem spora przestrzeń. Nie zapominajmy, że w styczniu dolar był najmocniejszy od jesieni 2022 r., czyli od momentu, gdy inwestorzy byli mocno wystraszeni inflacją i obawiali się dużych podwyżek stóp procentowych w USA. W dłuższej perspektywie amerykańską walutę można uznać za wciąż dosyć silną. Wszak na przełomie 2020 i 2021 r. jej notowania wobec euro przekraczały 1,20 USD. Przez sporą część 2011 r. były one powyżej 1,40 USD, a w 2008 r. zbliżały się do 1,60 USD. Dolar bywał też sporo tańszy do złotego. O ile w pierwszym tygodniu marca 2025 r. za dolara płacono około 3,86 zł, o tyle w 2018 r. notowania były poniżej 3,50 zł, w 2014 r. nieco powyżej 3 zł, w 2011 r. zeszły nawet do 2,63 zł, a w lipcu 2008 r. wynosiły nieco ponad 2 zł. HK

Gospodarka światowa
Japońska inflacja trzeci rok z rzędu powyżej celu Banku Japonii
Materiał Partnera
Zasadność ekonomiczna i techniczna inwestycji samorządów w OZE
Gospodarka światowa
Turecki bank centralny zaskakuje podwyżką stóp procentowych
Gospodarka światowa
EBC obciął stopy procentowe. Po raz siódmy
Gospodarka światowa
Trump ostro krytykuje szefa Fedu. Chce cięcia stóp
Gospodarka światowa
PKB Chin wzrósł mocniej od prognoz - o 5,4 procent.
Gospodarka światowa
Kłopoty gospodarki amerykańskiej to kłopoty całego świata