Szczerość, spokój i kultura

Wiceprezes KS DevelopRes Rzeszów Marek Pieniążek zapewnia, że sukcesy na Podkarpaciu osiąga się bez szastania pieniędzmi, i zapowiada, że z obranej drogi nie zamierza zejść. Opowiada też, jak się żyje w cieniu słynniejszej Asseco Resovii, walczy o sponsorów, pokonuje potentatów i przyciąga na trybuny kibiców.

Publikacja: 21.05.2022 17:27

Marek Pieniążek, dyrektor zarządzający klubu siatkówki kobiet DevelopRes SkyRes Rzeszów.

Marek Pieniążek, dyrektor zarządzający klubu siatkówki kobiet DevelopRes SkyRes Rzeszów.

Foto: Lamus Antykwariaty Warszawskie

 

Jak w mniej niż dziesięć lat zbudować tak dobry klub?

To nasz szósty sezon w Tauron Lidze i piąty, w którym odnosimy sukcesy, więc chyba nie jest źle. Najprościej zbudować taki klub, znajdując genialnego sponsora. Kimś takim jest dla nas rzeszowska firma DevelopRes. Jej właściciel Ryszard Walas kocha siatkówkę. Jego marzeniem było stworzenie klubu, który będzie walczył o najwyższe cele. Pamiętajmy, gdzie mamy swoją siedzibę. Rzeszów kocha siatkówkę. Na meczu z Chemikiem Police było 4038 osób i jest to czwarty wynik w tym sezonie w Polsce, licząc wszystkie zespoły męskie i damskie. Chyba nie jest źle.

Właściciele i pasjonaci w jednej osobie mogą nie być łatwi we współpracy. Jak to jest w Developresie?

Wiadomo, że jeśli klub należy do jednego człowieka, to wiąże się to z pewnym ryzykiem. Na szczęście Ryszard Walas nie kieruje się emocjami, ale jest bardzo racjonalny i współpracuje się z nim doskonale. Decyzyjność jest w takich przypadkach błyskawiczna, a to bardzo pomaga w prowadzeniu klubu.

Męska siatkówka w Polsce przyciąga większą uwagę, m.in. dzięki sukcesom kadry. Żeńska liga nie ma aż tak mocnej lokomotywy...

Bardzo dużo dają działania marketingowe klubu, które mają promować drużynę i naszego sponsora. Idziemy własną drogą, nie patrzymy na to, co robią inni, i najważniejsze, że odnosi to skutek.

Skoro kibice kochają siatkówkę, to też się na niej znają i na pewno potrafią być krytyczni.

Zarządzam klubami już od 16 lat i w przeszłości pracowałem w organizacjach, które mają wymagających kibiców: Cracovii, Jagiellonii, Polonii Bytom. Doświadczenia piłkarskie przeniosłem na dużo spokojniejszą, siatkarską publiczność. Z połączenia tych czynników: dobrego sponsora, geografii i nieszablonowych działań, osiągnęliśmy sukces. Jesteśmy czołową ekipą w Polsce, a w Lidze Mistrzów zajęliśmy piąte miejsce. Kibice, owszem, potrafią być krytyczni, ale to ich prawo. Mecz to olbrzymia dawka emocji zarówno tych pozytywnych, jak i negatywnych. I po te emocje ludzie przychodzą na mecze. Czasem pochwalą, a czasem skrytykują, czasem słusznie, a czasem niesłusznie. Jeżeli w kulturalnej formie, to jest akceptowalne.

Z jakiejś akcji promocyjnej jest pan szczególnie dumny?

Gdy zacząłem współpracować z Developresem, to średnia widownia wynosiła kilkaset osób, teraz jest to już ponad dwa tysiące kibiców, a czasem na meczu potrafi się pojawić ponad cztery tysiące kibiców. To wynik wielu działań, ale najlepsi kucharze nie zdradzają swoich przepisów.

Ktoś, kto kiedyś przychodził sam, teraz przyprowadza rodzinę?

Oczywiście i jeszcze bierze sąsiadów i kolegów z pracy. Tego chcieliśmy. Przyjście na mecz jest proste, a emocje, które się dostaje w zamian, są bardzo duże. O to chodzi w sporcie, by za relatywnie nieduże pieniądze gwarantować ludziom wyjątkowe przeżycia. Nam się to udaje.

Asseco Resovia to sojusznik czy konkurent w pozyskiwaniu kibica?

Na ogół jest tak, że trzeba usiąść przy dobrym winie i porozmawiać o sojuszach. Wspieramy się na polu siatkarskim, ale bijemy się o sponsorów. Tutaj nie ma litości.

Rzeszów pomieści dwie topowe drużyny siatkarskie oraz dwie solidne drużyny piłkarskie? Teraz do pierwszej ligi awansowała Stal...

Nie boimy się konkurencji futbolowej, bo Resovia piłkarska już od jakiegoś czasu gra w pierwszej lidze, więc wiemy, czego się spodziewać. Męska siatkówka rozgrzała naszych kibiców. My jesteśmy postrzegani trochę jako uzupełnienie oferty siatkarskiej, ale naszą ambicją jest pokazanie, że sami jesteśmy dobrym produktem, w który można inwestować. W Turcji siatkarki biją mężczyzn na głowę pod względem popularności, jak też poziomu dyscypliny. Zwycięstwo z tureckim klubem jest dużym osiągnięciem. W ciągu kilkunastu lat tylko dwa razy polskie zespoły tego dokonały w Lidze Mistrzów. Chemik Police pokonał u siebie Eczaczibasi Stambuł 3:1, a my wygraliśmy z VakifBankiem 3:2.

Chwalił pan właściciela, a jak wyglądają pana relacje z trenerem Antigą?

Stephane jest siłą spokoju. Czasem chcielibyśmy go zobaczyć zdenerwowanego, ale jeszcze mi się to nie udało.

Bycie prezesem klubu żeńskiej siatkówki to zupełnie co innego niż zarządzanie klubem piłkarskim, czy jednak biznes to biznes?

Z jednej strony w obu przypadkach to biznes, ale powiem przewrotnie, mam nadzieję, nie urażając nikogo, że do piłki nożnej już nigdy nie wrócę. W siatkówce jest więcej prawdomówności, szczerości, spokoju i kultury.

Konkurencja nie śpi, więc pewnie co roku przydałoby się powiększać budżet?

Tylko po co to robić? My jesteśmy drużyną, która chce budować sukces inaczej niż przez pompowanie pieniędzy. Ten sezon jest tego najlepszym przykładem. Mieliśmy czwarty budżet w lidze, a zdobyliśmy wicemistrzostwo, Puchar i Superpuchar Polski. Stać nas na zawodniczki, które po sezonie u nas podpisują milionowe kontrakty w Europie. To jest recepta na prowadzenie klubu rozsądnego. Oglądamy złotówkę z każdej strony i racjonalnie wydajemy pieniądze.

A gdybyście zechcieli rozciągnąć budżet, to moglibyście się ścigać o gwiazdy?

Nasz budżet jest szacowany na 1,5 mln euro, a w Lidze Mistrzów wygraliśmy z VakifBankiem, którego budżet jest szacowany na 16 mln euro. Nie będę się z nimi ścigał, bo nie znajdę brakujących 14,5 mln euro.

A gdyby dostał pan 500 tys. euro więcej, to zwycięstwo w Lidze Mistrzów staje się realne?

Tego nie wolno tak przeliczać. Skoro mój budżet był czwarty w lidze, a prześcignął nas tylko Chemik Police, to znaczy, że dwóm drużynom większe pieniądze nie pomogły. Do sukcesu potrzebnych jest wiele składowych. Pieniądze trzeba wydawać mądrze. Może niektórzy wydają ich za dużo? Kiedyś w siatkówce kobiecej były drużyny, w które pompowano olbrzymie kwoty. Tak działo się np. we Wrocławiu. Okazało się, że taki zespół nie jest w stanie walczyć w Europie, bo za łatwo wygrywa mecze w Polsce. Cieszę się, że w Tauron Lidze mamy zbliżone budżety, bo dzięki temu poziom jest wyższy i możemy szybciej rozwijać zawodniczki, a potem zadowolona jest z tego reprezentacja.

Mówi pan jak właściciel, a nie jak prezes.

Wszyscy w klubie musimy o nim myśleć jak właściciele, bo bardzo się utożsamiamy z klubem. Dzięki temu dobrze nam się pracuje, a klub zdobywa trofea.

DEVELOPRES SKYRES RZESZÓW

to jeden z młodszych klubów żeńskiej siatkówki. Powstał ledwie dziesięć lat temu, a ma już na koncie pięć medali mistrzostw Polski. W tym sezonie zajął drugie miejsce w Tauron Lidze, zdobył Puchar i Superpuchar Polski oraz wywalczył piąte miejsce w Lidze Mistrzyń. Trenerem jest Francuz Stephane Antiga, który z polskimi siatkarzami zdobył mistrzostwo świata.

Parkiet PLUS
Wstrząs polityczny w Tokio, który jakoś nie wystraszył inwestorów
Materiał Promocyjny
Pieniądze od banku za wyrobienie karty kredytowej
Parkiet PLUS
Coraz więcej czynników przemawia przeciw złotemu
Parkiet PLUS
Niepewność na rynku miedzi nie pomaga notowaniom KGHM
Parkiet PLUS
GPW i Wall Street. Kiedy znikną te męczące analogie?
Materiał Promocyjny
Sieć T-Mobile Polska nagrodzona przez użytkowników w prestiżowym rankingu
Parkiet PLUS
Debata Parkietu. Co wybory w USA oznaczają dla świata i rynków?
Parkiet PLUS
Efekt Halloween. Anomalia, która istnieć nie powinna, ale istnieje