Przed kilku laty zagłębiłem się w lekturę znakomitych, choć przez dziesięciolecia nieco zapomnianych książek Ferdynanda Ossendowskiego, w których przedstawiony został obraz Mongolii u progu dwudziestolecia międzywojennego. Objawia się tam jako kraj odległy i fascynująco bogaty pod względem specyfiki przyrodniczej i kulturowej. Zainspirowany, postanowiłem zweryfikować obraz zakreślony przez Ossendowskiego we własnej podróży do Mongolii. Rzeczywistość przerosła moje wyobrażenia i oczekiwania. Niespodziewanie pojawiła się także refleksja, że gospodarka współczesnej Mongolii wyzwala rodzaj fascynacji podobny do tej stricte podróżniczej. Mongolia to kraj kontrastów. Pod względem powierzchni trzykrotnie większy niż Francja, a jednocześnie najrzadziej zaludniony na świecie. Kraj, w którym łączna długość dróg utwardzonych wynosi zaledwie 1500 km, podobnie jak w Luksemburgu... Kraj, w którym połowa ludności zamieszkuje w Ułan Bator, a druga połowa nadal tworzy tradycyjną, koczowniczą społeczność pasterską. Z uwagi na trudne warunki klimatyczne rolnictwo praktycznie nie istnieje. Bogactwo gospodarcze to jednak termin jak najbardziej adekwatny w odniesieniu do mongolskich zasobów naturalnych, które porównywalne są z zasobami Australii czy Kazachstanu. Jak dotąd tylko w części zagospodarowany sektor wydobywczy odpowiada za niemal 80 proc. eksportu i 50 proc. dochodów budżetowych Mongolii. Na zagospodarowanie czekają nadal jedne z największych na świecie depozytów miedzi i złota (Oyu Tolgoy) oraz węgla (Tavan Tolgoy, Shive Ovoo). Skutki tych inwestycji dla gospodarki Mongolii będą olbrzymie. Kluczowe projekty pozwolą dwukrotnie zwiększyć wydobycie złota, trzykrotnie – węgla, oraz aż czterokrotnie – miedzi. Słynny Oyu Tolgoi wymaga nakładów kapitałowych rzędu ok. 19 mld USD – co odpowiada mniej więcej czteroletniej produkcji całej mongolskiej gospodarki. Zgodnie z szacunkami, uruchomienie kopalni pozwoli na długoterminowe zwiększenie PKB Mongolii łącznie o ponad 30 proc.
Klątwa zasobów
Historia gospodarcza pokazuje, że wzrost oparty na zasobach naturalnych może być źródłem problemów dla krajów, które niewłaściwie zarządzają strukturalnymi zmianami związanymi z nieproporcjonalnie dużym wzrostem pojedynczego sektora gospodarki. Uzależnienie od sektora wydobywczego i cyklu surowcowego może skutkować pogorszeniem konkurencyjności pozostałych sektorów gospodarki, nadmierną inflacją i destabilizacją finansów publicznych. Zjawisko to określa się „klątwą zasobów" (ang. resource curse). Istnieją przykłady krajów bogatych w zasoby naturalne, którym dzięki odpowiednio dobranym działaniom polityki gospodarczej klątwy tej udało się uniknąć. Klasyczne przykłady to Botswana i Chile. Działania te ukierunkowane były z jednej strony na utrzymanie równowagi makroekonomicznej (w szczególności na uniezależnienie finansów publicznych od cyklu surowcowego), z drugiej – na zwiększenie dywersyfikacji gospodarki. Dodatkowo skuteczność tych działań warunkowana była środowiskiem instytucjonalnym. W każdym z tych trzech obszarów w Mongolii pozostało jeszcze wiele do zrobienia.
Trudna dywersyfikacja
Geopolityka Mongolii sprawia, że kraj ten historycznie znajdował się w strefie wpływów Chin i Rosji. Wpływy te obecne są do dziś. Jedyna linia kolejowa w kraju przebiega z północy na południe, łącząc rosyjskie Ułan Ude z Pekinem. Linia ta odpowiada za ponad 90 proc. przewozów towarowych w Mongolii. To z Rosji i Chin pochodzi gros importu Mongolii, w szczególności w najbardziej podstawowych kategoriach – żywności i paliw. Z uwagi na wieloletnią ingerencję potężnych sąsiadów w politykę i gospodarkę Mongolii władze ukierunkowane są obecnie na większą dywersyfikację importu. Służą temu porozumienia z Chinami i Koreą Południową w zakresie importu paliw płynnych. Na półkach mongolskich supermarketów znaleźć można zaskakująco wiele towarów z Unii Europejskiej. Prym wiodą tu produkty niemieckie i polskie – począwszy od draży kokosowych, a skończywszy na konserwie tyrolskiej. Polityka rządu sprzyja także dywersyfikacji geograficznej, zachęcając inwestorów zagranicznych z USA, Japonii, Australii czy Kanady.
W Mongolii coraz silniej zaznacza się też obecność międzynarodowych instytucji finansowych, takich jak grupa Banku Światowego czy Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju. Pomimo swojego zaangażowania w kluczowe projekty w mongolskim sektorze wydobywczym inwestorzy ci strategicznie zainteresowani są rozbudową niewydobywczej części gospodarki, poprawą jakości życia społeczeństwa oraz ochroną środowiska. Jednym z najciekawszych dowodów obecności Banku Światowego w Mongolii są przydomowe ogniwa słoneczne, zapewniające energię elektryczną wielu mongolskim jurtom. Z kolei z portfelem projektów rzędu 1 mld euro EBOiR jest obecnie największym instytucjonalnym inwestorem w sektorze prywatnym Mongolii, zaangażowanym m.in. w budowę pierwszej farmy wiatrowej w Salkhit, finansowanie lokalnego przemysłu przetwórczego oraz mongolskich banków. Wobec wysokiego stopnia dolaryzacji gospodarki Mongolii i ograniczonych możliwości finansowania ze strony sektora bankowego w portfelu EBOiR szczególną rolę pełnią linie kredytowe w lokalnej walucie wspierające rozwój MSP.
Godziny spędzone na mongolskich bezdrożach unaoczniają, że w kraju o tak trudnym klimacie i najmniejszej na świecie gęstości zaludnienia niektóre inwestycje, w tym te mające prowadzić do większej dywersyfikacji gospodarki, napotykają na naturalne bariery. Wątpliwości natury ekonomicznej mogłoby budzić np. kompleksowe rozwijanie programu rozbudowy dróg lub kolei w sytuacji, kiedy w stolicach regionu (poza Ułan Bator) rzadko zamieszkuje więcej niż 30 tys. osób, a z uwagi na tradycyjny, pasterski styl życia ruch ludności pomiędzy większością tych ośrodków był, jest i raczej będzie – niewielki.