Dokładnie dziesięć lat temu, 15 września 2008 roku, znany i szanowany, zatrudniający ponad 26 tys. osób amerykański bank inwestycyjny Lehman Brothers złożył wniosek o upadłość na skutek potężnych strat związanych z kryzysem na rynku pożyczek hipotecznych (więcej szczegółów w ramce poniżej). Ten moment powszechnie uznawany jest za punkt, w którym „zwykła" bessa na giełdach (trwająca wtedy już przecież od roku) zaczęła wkraczać w etap globalnej paniki rzutującej także na koniunkturę gospodarczą.
Dywersyfikacja portfela pomogłaby zarówno w okresie bezpośrednio po upadku Lehman Brothers, jak i na przestrzeni wielu lat
Tę rocznicę wykorzystajmy nie tyle jako okazję do rozpamiętywania tego, co się wtedy stało czy też do straszenia rychłą powtórką kryzysu, lecz jako impuls do bardziej ponadczasowych refleksji na temat inwestowania i ogólnie zabezpieczania swej finansowej przyszłości.
Refleksja nr 1 – rezerwa na czarną godzinę
Z punktu widzenia przysłowiowego Kowalskiego najpoważniejszą konsekwencją globalnego kryzysu był wzrost niepewności ekonomicznej i bezrobocia – według danych GUS stopa bezrobocia urosła do 13,2 proc. w lutym 2010 r. (konsekwencje ekonomiczne utrzymywały się dłużej niż czysto rynkowe). To i tak niewiele, bo w niektórych innych gospodarkach skok był znacznie większy – w dotkniętej zapaścią w nieruchomościach Hiszpanii stopa bezrobocia rosła aż do 2013 r., przekraczając 25 proc. (!). Właśnie z takich względów w (poważnej) literaturze dotyczącej finansów osobistych powszechnie zaleca się, by budowę oszczędności rozpocząć od stworzenia tzw. rezerwy na czarną godzinę, stanowiącej wielokrotność miesięcznych zarobków i mającej zabezpieczyć wydatki na życie przez pewien okres (nie ma zgodności co do konkretów – autorzy zalecają od sześciu do nawet 24 miesięcy). Mają to być środki na wypadek nieoczekiwanych negatywnych zdarzeń, także w gospodarce. Rezerwa na czarną godzinę ma uchronić inwestora przed koniecznością zburzenia swojego długoterminowego portfela i spanikowania w razie przejściowej utraty dochodów.
Refleksja nr 2 – niemożliwe staje się możliwe
Kryzysy mają zawsze to do siebie, że rozwiewają pewnego rodzaju iluzje i pokazują, że rzeczy traktowane jako mało prawdopodobne stają się rzeczywistością (temu zagadnieniu poświęcona była słynna książka „Black Swan" Nassima Taleba, wydana jeszcze przed kryzysem). Globalny kryzys z 2008 roku obnażył przykładowo wpisaną do modeli finansowych absurdalność wiary w nieustanny wzrost cen nieruchomości, a u nas – choćby w to, że kredyty frankowe są bardzo bezpieczne, bo przecież „frank nie może się znacząco umocnić". Również z punktu widzenia inwestora giełdowego doszło do zdarzeń, które zdawały się nieprawdopodobne, takich jak uporczywość zniżek (po każdym kolejnym miesiącu przeceny wydawało się, że to już dołek, po czym indeksy nadal podążały w dół) czy też skrajnie niskie poziomy, do jakich zeszły wskaźniki wyceny akcji.