Protesty w Hongkongu trwają już od wielu tygodni. Sportowcy, właściciele klubów, prezesi federacji czy trenerzy do tej pory nie zajmowali stanowiska. Już wiadomo dlaczego. Daryl Morey, generalny menedżer klubu Houston Rockets, napisał na Twitterze: „Walcz o wolność, popieraj Hongkong" i tym jednym zdaniem wywołał polityczno-finansowe tsunami. Cały sportowy świat zarabia lub chce zarabiać w Chinach, więc nikt nie odważy się zadzierać z mocarstwem.
Błyskawiczna reakcja
Reakcja władz chińskich była błyskawiczna. Od Houston Rockets odciął się Yao Ming, który wielką karierę zrobił właśnie w klubie z Teksasu i dzięki któremu Rockets są (byli?) najpopularniejszą drużyną w Chinach.
Telewizja CCTV natychmiast oświadczyła, że nie pokaże żadnego przedsezonowego meczu drużyn NBA. Chiński gigant internetowy Tencent, który ma wyłączne prawa do transmitowania online spotkań NBA w Chinach zawiesił relacje z najlepszą koszykarską ligą świata. Podobne deklaracje złożyli inni giganci z Państwa Środka: producent obuwia Li-Ning, Shanghai Pudong Development Bank czy producent smartfonów Vivo, który był sponsorem meczów towarzyskich Los Angeles Lakers i Brooklyn Nets w Chinach. Przez pewien czas wydawało się nawet, że do starcia Lakers i Nets w Szanghaju nie dojdzie, a przecież NBA, żeby dopieścić miejscowych fanów, dała im możliwość obejrzenia na żywo LeBrona Jamesa.
Jeszcze przed meczem wielkie billboardy z podobiznami koszykarzy były zrywane, a możliwość nabywania wejściówek w internecie wyłączona. Gwiazdor Lakers przezornie milczy na temat sytuacji politycznej w Hongkongu, więc był fetowany przez Chińczyków przed, w trakcie i po meczu. To chyba pierwsza, pocieszająca informacja dla władz NBA, które na serio mogą obawiać się utraty wielkich pieniędzy, jakie liga zarabiała na azjatyckim rynku.
Długie starania NBA
Próby wejścia na tamtejszy rynek trwały od lat 80. Zabiegał o to poprzedni komisarz NBA David Stern, który jeździł osobiście do Chin. Telewizja CCTV otrzymywała za darmo mecze na kasetach wideo, byle tylko puszczała je na antenie. Od 2004 r. kluby NBA grają za Wielkim Murem mecze przedsezonowe. Potem nadszedł czas Yao Minga, do tego jeszcze pojawił się inny świetny, chiński koszykarz Yi Jianlan i wydawało się, że wszystko idzie w jak najlepszą stronę. Od punktu, w którym CCTV odtwarzała mecze za darmo, NBA doszła do miejsca, w którym Tencent za trzyletnią umowę zapłacić miał nawet 1,5 miliarda dolarów.