Rozporządzenie opracowane przez administrację Joe Bidena, które zacznie obowiązywać dopiero za cztery miesiące, dzieli świat na trzy kategorie. W pierwszej nie ma żadnych ograniczeń na sprzedaż najnowszych procesorów graficznych (czyli głównie produktów Nvidii), w drugiej są ograniczenia, w trzeciej jest całkowite embargo. Trzecia grupa to oczywiście Chiny, Rosja, państwa satelickie, muzułmańskie czy część państw afrykańskich.
Polska znalazła się w drugiej grupie państw, z limitami na moc obliczeniową odpowiadającymi ok. 50 tys. chipów Nvidii, który w pewnych przypadkach może być rozszerzony do 100 tys. Widać że Polska została potraktowana tak samo jak cały region Europy Środkowo-Wschodniej, łącznie z Austrią. Podobne limity ma też Szwajcaria. Kraje rdzenia UE znalazły się oczywiście w pierwszej grupie. Pewnie głównym czynnikiem decydującym o takim ustawieniu Polski były kwestie geopolityczne, które przeważyły nad ścisłą współpracą Polski z USA w sprawie wojny Ukrainy z Rosją. Na ten moment limit ten nie generuje żadnych ograniczeń, bo jest daleko od obecnych potrzeb Polski.
Sprawa znalazła się w centrum politycznej uwagi, nawet na poziomie UE. I faktycznie, biorąc pod uwagę, że za nowym prawem stoi ustępujący prezydent USA, zmiany w jego zakresie są wysoce prawdopodobne. Chociaż niekoniecznie będą lepsze dla Polski. Natomiast ekonomicznie wydaje się, że nie ma i nie będzie to mieć większego znaczenia, bo nie sądzę, żebyśmy mieli jakiekolwiek szanse znaleźć się wśród topowych krajów rozwijających AI. To wymaga bowiem ogromnych nakładów na badania i rozwój, czyli czegoś, z czym Polska i rodzime firmy zawsze miały problemy. Chociaż te rosną, to i tak jest to ok. 1,5 proc. PKB. Było gorzej, jest lepiej, ale wciąż daleko do unijnej średniej na poziomie 2,2 proc. W USA to ponad 3 proc. PKB i nominalnie oczywiście najwięcej. W procentach PKB najwięcej na badania i rozwój wydają Izrael i Korea Południowa.
Jeszcze gorzej wygląda porównanie do możliwości inwestowania w AI przez prywatne firmy. W Polsce głośna była ostatnio sprawa straty blisko 30 mln PLN wygenerowanej przez Ideas NCBR, za co zmieniono prezesa, bo przecież Ideas miał komercjalizować badania nad AI. Tymczasem OpenAI tracić ma kilka mld dol. rocznie i nie zarabiać do 2029 r., po to, aby w przyszłości zarabiać bardzo dużo. Oczywiście obarczone jest to ryzykiem, ale właśnie takie ryzyko jest wpisane w rozwój nowej technologii, a w Polsce takich tradycji nie mamy. Brak reakcji GPW na amerykańskie restrykcje dla rozwoju AI w Polsce nie dziwi, bo notowane tam spółki są od tego bardzo, bardzo daleko i mają dużo bardziej przyziemne problemy.