Indeks WIG20 po ponownym dojściu w ubiegłym tygodniu do 2200 pkt nie oddalił się przesadnie od tego poziomu, chociaż trudno tu mówić o jakiejś sile spółek na warszawskim parkiecie. Wyraźnie jednak widać, że panika, jaką obserwowaliśmy przez niemal cały październik, a która zintensyfikowała się w listopadzie w reakcji na wyniki wyborów prezydenckich w USA oraz wzrost ryzyka geopolitycznego w regionie, wyhamowała. Daje to nadzieję, że przy sprzyjającym otoczeniu rynkowym warszawskie indeksy przyłączą się do zwyżek jeszcze w grudniu. Oczywiście sytuacja gospodarcza w kraju nie jest specjalnie sprzyjająca, ale trzeba uczciwie powiedzieć, że nie jest to czynnik, który w każdych warunkach blokuje wzrost indeksów.

Na rynkach akcji w Stanach Zjednoczonych, patrząc po ruchach indeksów, również ostatnie dni raczej wiele nie zmieniły. Mijający tydzień jest dość specyficzny z uwagi na czwartkowe Święto Dziękczynienia oraz skrócony handel na rynkach w piątek. Na rynku dały się odczuć trwające z jednym dniem przerwy spadki Nvidii i pozostałych spółek z segmentu wysokich technologiii. Drugim istotnym wydarzeniem były silne, kilkunastoprocentowe spadki Della i HP po wynikach kwartalnych, co przypominało obrazki z publikacji wyników za II kwartał, gdy inwestorzy reagowali dość nerwowo na każde odchylenie od oczekiwań.

Ponadto wybór na prezydenta Donalda Trumpa przywrócił ponownie dyskusję o taryfach. Deklaracje Trumpa dotyczą nałożenia 25-proc. taryf na wszystkie produkty wwożone do USA z Kanady i Meksyku, dopóki kraje te nie zajmą się kwestiami związanymi z handlem narkotykami i nielegalną imigracją. Dodatkowo prezydent elekt wspomniał o zwiększeniu o 10 proc. taryf na cały import z Chin. Spowodowało to wyprzedaż akcji spółek motoryzacyjnych, jak General Motors czy Ford. Giganci motoryzacyjni są szczególnie podatni na proponowane taryfy ze względu na swoją działalność produkcyjną w Kanadzie i Meksyku oraz import pojazdów do USA z Chin. Groźby Trumpa dotyczące taryf zwiększyły obawy o odnowienie globalnej wojny handlowej między największymi gospodarkami świata – był to trend widoczny przez większą część jego pierwszej kadencji. Taki scenariusz źle wróży globalnemu handlowi, zwłaszcza krajom o dużym ryzyku w handlu z USA. Dość mocno przypomina to działania Trumpa z lat 2018–2019, które spowodowały ponadprzeciętną zmienność na rynkach w tym okresie i znaczące spadki na początku oraz pod koniec 2018 r.

Mimo to w ostatnich dniach szerokie indeksy akcji w USA poszybowały w górę, a Dow Jones Industrial Average osiągnął we wtorek kolejny rekord. Niektórzy inwestorzy stwierdzili, że wyciągnęli wnioski z szaleństwa w handlu, opieranego na postach Trumpa w mediach społecznościowych po jego pierwszym zwycięstwie wyborczym. W tamtym czasie Trump często wywoływał duże wahania na giełdach, towarach i walutach swoimi zaskakującymi atakami – ale chwilę później ruchy te były korygowane, gdy następowała deeskalacja działań, negocjacje posunęły się naprzód i malały największe zagrożenia dla gospodarki lub zysków korporacji. Rezultatem działań Trumpa była zwiększona zmienność i wyższe cła na import, w szczególności z Chin. Jednak stopy zwrotu z akcji w ciągu całych czterech lat jego urzędowania okazały się solidne.

W ostatnich dniach inwestorów podbudował także wybór przez Trumpa Scotta Bessenta na sekretarza skarbu. Jest on doświadczonym inwestorem, postrzeganym przez wielu jako osoba z potencjalnie łagodzącym wpływem na prezydenta.