Z doświadczenia wiemy, że rynki raczej nie przepadają za niepewnością, nieprzewidywalnością i globalnymi zagrożeniami. Jeśli takie elementy zaczynają materializować się gdzieś na horyzoncie, to inwestorzy zazwyczaj pozbywają się ryzykownych aktywów, szukając jakichś bezpiecznych przystani. W tym kontekście dość zaskakujące, a często wręcz rewolucyjne posunięcia nowej administracji Białego Domu nie są chyba postrzegane w ten sposób, bowiem hossa na parkietach akcji nie wyhamowała. Wręcz przeciwnie. Rozwija się w najlepsze, a nowe ATH na indeksie S&P 500 jest tego dobrym przykładem.
Co istotne, również warszawski parkiet podłącza się do globalnego trendu popytowego, generując w ostatnim okresie dość optymistyczne sygnały techniczne. W przypadku indeksu WIG20 wszystko zaczęło się, jak wiadomo, od przełamania silnego oporu 2271 pkt (górna linia średnioterminowego kanału spadkowego), co zachęciło kupujących do podejmowania jeszcze bardziej odważnych działań. W efekcie indeks podąża obecnie w kierunku kluczowej zapory podażowej: 2402–2410 pkt, zbudowanej na bazie zniesienia 61,8 proc. całego ruchu spadkowego, zapoczątkowanego 21 maja 2024 roku. Wydaje się, że to właśnie w tym rejonie powinno dojść do kluczowej konfrontacji, a jej wynik prawdopodobnie rozstrzygnie o kierunku kolejnej, średnioterminowej fali. Jeśli starcie zakończy się zwycięstwem byków, to niejako z założenia wzrośnie prawdopodobieństwo kontynuacji hossy – z możliwością powrotu w okolice majowego szczytu z 2024 roku.
Również wspominany indeks S&P 500 podąża konsekwentnie w kierunku potencjalnie istotnej zapory podażowej Fibonacciego: 6145–6155 pkt. Koncentrują się tutaj liczne zniesienia zewnętrzne, co może pobudzić sprzedających do kreowania większej presji. Analogicznie zatem jak w przypadku indeksu WIG20, amerykański benchmark zbliża się do newralgicznego rejonu cenowego, który najpewniej stanie się elementem weryfikującym poziom determinacji byków. Ponieważ w ostatnim okresie, zwłaszcza w ujęciu średnioterminowym, popyt skutecznie „rozbija” tego typu bariery cenowe, to z taką perspektywą musimy liczyć się i tym razem (zawsze istnieje przecież większe prawdopodobieństwo kontynuacji trendu niż jego odwrócenia). Niemniej przełamanie najbliższego, liczącego się wsparcia technicznego: 5869–5875 pkt, należałoby zinterpretować negatywnie, jako przynajmniej wstępny sygnał wyczerpywania się potencjału wzrostowego rynku amerykańskiego.