Szczyt wzrostu nerwowości przypadł na pierwszy roboczy dzień w Stanach Zjednoczonych w tym miesiącu (w poniedziałek Amerykanie obchodzili święto pracy). Wtorek przyniósł gwałtowny spadek nastrojów na rynku amerykańskim, który rozlał się na pozostałe parkiety. Inwestorzy w ostatnich tygodniach stali się mocno wyczuleni na słabsze od oczekiwań dane gospodarcze. Uwypuklają się dwie rzeczy. Hasło „im gorzej tym lepiej”, funkcjonujące na rynkach w oparciu o tezę, że przy hamującej gospodarce Fed szybciej zacznie obniżać stopy, przestało już działać. Co więcej, niemal namacalna już wizja obniżek stóp de facto stała się faktem dokonanym w percepcji inwestorów i przynajmniej chwilowo niespecjalnie wspiera wyceny.

Rynki bazowe rządzą

W Stanach Zjednoczonych mieliśmy do czynienia właśnie ze wzrostem nerwowości związanym z publikacją danych o ISM, które przynajmniej dla sektora przemysłu nie zachwyciły. Było to jednak jedynie preludium przed szeregiem danych z rynku pracy. Raporty z poprzedniego miesiąca wywołały dużą nerwowość inwestorów, odczyty za sierpień zaś pozwolą ocenić, czy było to jedynie potknięcie, czy też stały trend. Dotychczasowe odczyty w tym tygodniu raczej nie wspierały strony kupującej. W efekcie mieliśmy do czynienia m.in. z największym w historii spadkiem Nvidii, który pociągnął za sobą pozostałe spółki technologiczne.

W przypadku krajowego rynku akcji po dobrej sesji otwierającej tydzień (dla przypomnienia – bez Amerykanów) wtorek przyniósł zniwelowanie wcześniejszych wzrostów i powrót do trwającej od drugiej połowy sierpnia konsolidacji blisko poziomu 2400 punktów w przypadku WIG20. Dopiero trwałe oddalenie się od tego poziomu w przypadku dużych spółek będzie oznaczać możliwy powrót korekty, którą mogliśmy obserwować w drugiej połowie lipca i na początku sierpnia. Dużo będzie zależeć od nastrojów na rynkach bazowych oraz wydźwięku zbliżającego się wielkimi krokami posiedzenia Fedu. Tutaj trzeba uczciwie stwierdzić, że do połowy miesiąca możemy obserwować podwyższony poziom nerwowości na rynkach. Patrząc nieco szerzej, biorąc pod uwagę, że lipcowa korekta została przez rynki de facto całkiem zanegowana, ponowna przecena jest w dalszym ciągu prawdopodobna, biorąc pod uwagę obecne nastroje i wrażliwość inwestorów na wszelkie dane odbiegające w negatywny sposób od oczekiwań.