Sektor gier ma wyjątkowo dużą rzeszę drobnych inwestorów, a jak wiadomo, ci są najbardziej emocjonalni. I trudno im się dziwić. Od 2020 r. znajdziemy spółki, które straciły 80–90 proc. swojej wartości. Dużo z nich maksima notowało w dniu debiutu lub jego okolicach. Ale weźmy tylko zeszły rok, skupiając się na dużych przedstawicielach branży. Akcje 11 bit studios straciły na wartości prawie 70 proc., Huuge 35 proc, Ten Square Games 25 proc. To przedstawiciele indeksu mWIG. Z sWIG mamy niechlubną gwiazdę, czyli People Can Fly, przecenione o 73 proc., dalej Creepy Jar z przeceną o 58 proc. Przeceny nie uniknął też PlayWay, który stracił 14 proc. To w dużej mierze obciążenie sektorowe, bo jako jeden z niewielu nie zawiódł rynku i – jak na sektor gamingowy – ma niezłe rekomendacje.
Od 2021 r. oczekuje się, że kolejny rok będzie już lepszy dla gamingu, ale po faktach okazuje się, że było to zupełnie nieracjonalne oczekiwanie. Sektor zmagał się z wysoką presją kosztów pracowniczych, olbrzymią konkurencją w produkcji gier, a mimo to rynek globalnie rósł w rachitycznym tempie. W zeszłym roku wzrost rynku wyniósł tylko 0,2 proc., a więc był to ruch symboliczny. Czy jednak to powinno być rozgrzeszeniem dla rodzimych spółek? Dla niewielkiej części tak, ale niestety większość dołożyła też swoje specyficzne problemy. Spadek kurs akcji PCF nie jest przypadkowy, fiasko przeglądu opcji strategicznych, przy dużych potrzebach gotówkowych, stawia kwestie płynnościowe na pierwszym miejscu. Największym zaskoczeniem, patrząc po skali i szybkości spadku, jest newsflow z 11 bit studios – najpierw małe zainteresowanie i sprzedaż flagowego „Frostpunka 2”, następnie informacja o odpisie niemal 50 mln zł i zakończeniu „Projektu 8”. To wywołało lawinę przeceny. Chociaż spółka uspokaja, że nie widzi ryzyk płynnościowych, rynek zdaje się średnio w to wierzyć.
Globalnie obecnie największe emocje wywołuje premiera GTA VI planowana na jesień 2025 r. Poprzednik to najlepiej sprzedająca się gra i teraz oczekiwania też są ogromne. Czy padnie nowy rekord sprzedaży? Czy cena gry zostanie mocno podniesiona? Czy gra będzie oceniana tak dobrze jak poprzednik?
Wśród polskich producentów dużym globalnym zainteresowaniem mogą pochwalić się tylko produkcje od CD Projektu. Po falstarcie „Cyberpunka” wydaje się, że spółka wyciągnęła dużo wniosków. Sam „Cyberpunk”, po serii poprawek i dodatków, okazuje się bardzo dobrą grą. Jest to więc dowód, że spółka nie zatraciła zdolności tworzenia wybitnych tytułów. Dlatego też rynek, już grając pod kampanię marketingową „Wiedźmina 4”, zaczął na nowo doceniać CD Projekt. To nie tylko spółka z dodatnią stopą zwrotu, ale także jeden z liderów wzrostów na GPW, zyskujący ponad 66 proc. Wydaje mi się, że to dopiero początek emocji związanych z rozgrywaniem debiutu nowego „Wiedźmina”.