Spotkanie traktowane jest jako jedno z najważniejszych wydarzeń, na którym za zamkniętymi drzwiami uzgadniane są długoterminowe założenia polityki gospodarczej. Tym razem władze Państwa Środka mają wyjątkowo twardy orzech do zgryzienia – problemy w sektorze nieruchomości nadal pozostają nierozwiązane, a stosowany przez dekady model rozwoju gospodarczego przestał być efektywny.

Pekin jest świadomy tego, że czas stymulowania gospodarki m.in. inwestycjami infrastrukturalnymi już minął. Uprzemysłowienie gospodarki jest na wysokim poziomie, co oznacza, że model rozwoju powinien zostać bardziej skupiony na konsumpcji. W tym przypadku dane nie pozostawiają złudzeń – udział konsumpcji w chińskim PKB stanowi ok. 40 proc., czyli o ponad 20 pkt proc. mniej, niż wynosi średnia światowa. Jest zatem wiele do zrobienia nie tylko w kwestii samego stymulowania popytu, lecz także w obszarze mentalności Chińczyków.

Społeczeństwo chińskie m.in. z uwagi na słaby system zabezpieczenia społecznego nigdy nie było skłonne do rozrzutności. Dodatkowo myślenie przezornościowe w chińskim społeczeństwie eskalowało na skutek wybuchu pandemii koronawirusa. Przypomnijmy, że Chiny bardzo długo zwlekały z otwarciem gospodarki, co negatywnie odbiło się na nastrojach społecznych.

O ile pobudzenie ducha konsumpcjonizmu w Państwie Środka jest najprawdopodobniej procesem rozłożonym na wiele lat, o tyle trudna sytuacja w chińskim sektorze nieruchomości wymaga działań ad hoc. Problem wydaje się bardzo złożony, dlatego też Pekin szuka rozwiązań na wielu płaszczyznach, począwszy od tych konwencjonalnych (np. zmniejszenia wkładu własnego na pierwsze mieszkanie), a skończywszy na skrajnie niekonwencjonalnych (np. skupowanie gotowych mieszkań przez przedsiębiorstwa państwowe). Władze Chin stoją aktualnie przed bardzo trudnym zadaniem – chciałyby uchronić społeczeństwo przed skutkami kryzysu, unikając przy tym podejmowania działań, które ponownie zwiększyłyby „pokusę nadużycia” wśród deweloperów.

Po rewelacyjnym kwietniu i znacznie słabszym maju cierpliwość inwestujących w Chinach została ponownie poddana poważnej próbie. Z punktu widzenia inwestorów, którzy są świadomi wyżej omówionych problemów, ale widzą też skrajnie niskie wyceny akcji chińskich, kluczowe powinno być to, że programy stymulacyjne sukcesywnie ewoluują oraz zwiększają swoją skalę. W myśl koncepcji zakładającej, że rynki dyskontują przyszłość, w koszyku emerging markets nadal preferujemy kierunek chiński, w ramach którego mimo wszystko dostrzegamy więcej szans niż zagrożeń.