Później do gry wejdą banki centralne, które zdecydują do kogo będzie należała wiosna na giełdach.
Noworoczną fiestę na europejskich giełdach, w tym na świetnie radzącym sobie parkiecie w Warszawie, można uznać za zakończoną. To samo dotyczy świąteczno-noworocznych konwulsji amerykańskich indeksów, gdy inwestorzy nie mogli się finalnie zdecydować, czy kupować, czy jednak sprzedawać akcje.
Dziś globalne rynki akcji wkraczają w okres mocnego oddziaływania danych makroekonomicznych z USA i wyników spółek z Wall Street. A to oznacza, że wraca korelacja nowojorskiej giełdy z innymi giełdami. I utrzyma się ona minimum przez miesiąc.
W czwartek zostaną opublikowane grudniowe dane o inflacji konsumenckiej w USA. Będzie to nie tylko główne wydarzenie dnia, ale również tygodnia i miesiąca.
Zgodnie z rynkowymi prognozami, w grudniu roczna dynamika inflacji CPI miała spaść do 6,5 proc. z 7,1 proc. w listopadzie i wobec 7,7 proc. w październiku. Inflacja bazowa miała natomiast się obniżyć w grudniu do 5,7 proc. z 6 proc. Takie odczyty powinny zostać odebrane przez inwestorów jako spadek presji na podwyżki stóp procentowych przez Fed, wspierając tym samym giełdowe indeksy. Im większy będzie spadek, tym większy optymizm przed lutowym posiedzeniem Fedu. I odwrotnie.