Pytanie tylko, co taki duży spadek wycen spółek oznacza dla inwestorów. Z dobrych wiadomości pewien truizm, te same spółki są po prostu dużo tańsze niż chociażby na początku 2022 r. Warto jednak mieć z tyłu głowy, z jakich poziomów wycen startowaliśmy i co ważne, jaki był wtedy koszt pieniądza.
Co więcej, inwestorzy na Wall Street znajdują się dopiero na przedsionku obaw o silne spadki zysków spółek, spowodowane pogorszeniem się koniunktury ekonomicznej. Prognozy zysków na najbliższe kwartały dopiero kilka tygodni temu zaczęły być w realny sposób korygowane przez giełdowych analityków. I tutaj dochodzimy do sedna problemu. Jak dotąd spadek wycen spółek wynikał z niższej wartości przyszłych przepływów pieniężnych, z uwagi na szybki wzrost rynkowych stóp procentowych (efekt wzrostu stopy dyskontowej). Stąd spadki samych przyszłych zysków generowanych przez spółki, będące efektem zacieśniania polityki monetarnej i spodziewanego silnego spowolnienia gospodarczego, patrząc na wskaźnik ceny do zysku, nie były jeszcze, przynajmniej w znaczący sposób, uwzględniane w rynkowych wycenach. Względnie niska wartość wskaźnika może być myląca. Przypomnijmy, że spadki prognozowanych przyszłych zysków zmniejszają wartość mianownika we wskaźniku C/Z i tym samym sprawiają, że będzie on rosnąć, nie spadać.
Stąd też niskie wyceny implikowane przez wskaźnik C/Z mogą być mocno mylące, gdyż trudno tutaj założyć, że wszystkie złe informacje znajdują się już w cenach akcji. Stąd też inwestorzy uważnie obserwują obecny sezon wyników, wypatrując sygnałów pogorszenia sytuacji spółek bądź też utrzymania wcześniejszego status quo. Z tego też powodu kursy niektórych spółek, które najsilniej straciły, mogą być szczególnie wrażliwe na jakiekolwiek dobre informacje płynące z raportów, wzrosty te mogą być jednak mocno mylące. Jest to wyjaśnieniem tego, co widzieliśmy w ostatnich dniach, gdzie rynek amerykański zanotował kilka dobrych sesji. Perspektywy amerykańskiego rynku w średnim i długim terminie pozostają mgliste i trudno powiedzieć, że przyszedł już czas, by akumulować swoją rynkową pozycję.
Nieco inaczej wygląda to w przypadku krajowego rynku, gdzie co prawda zyski spółek również dopiero zaczną uwzględniać w pełni wszystkie negatywne czynniki makroekonomiczne, ale skala spadku pozwala stwierdzić, że spora część negatywnych czynników może już znajdować się w cenach spółek. Ponadto, przestrzeń do spadków wydaje się być dużo mniejsza niż w przypadku rynków rozwiniętych. Dodając krajowe spółki do portfela, warto pamiętać, w świetle ostatnich wydarzeń na rynku walutowym – osłabienie złotego – o strukturze przychodów i kosztów poszczególnych spółek. Analizę krajowego rynku akcji rozpoczynałbym obecnie od analizy wrażliwości firmy właśnie na ten czynnik.