Pierwszy z nich to doskonale znany z połowy ubiegłego dziesięciolecia „im gorzej, tym lepiej". Za tegorocznymi spadkami na rynkach akcji stoi przede wszystkim obawa przed recesją, będącą pośrednim skutkiem obecnej polityki Rezerwy Federalnej. Tym samym każdy lepszy odczyt makroekonomiczny przekłada się na silniejszy mandat Fedu do walki z inflacją, co ma bezpośrednie przełożenie na przyszłą dynamikę produktu krajowego brutto. Warto jednak zauważyć, że obecna ocena skutków polityki monetarnej jest nieco bardziej trzeźwa i realna niż miało to miejsce w latach 2013–2016, gdzie chodziło przede wszystkim o utrzymanie ponadprzeciętnej płynności na rynkach, w mniejszym zaś stopniu o obawy o negatywne reperkusje gospodarcze. Obecny wzrost na rynku możemy tłumaczyć właśnie spadkiem oczekiwań związanych z tempem podwyżek stóp procentowych w USA z uwagi na pogarszające się bieżące i wsteczne parametry gospodarcze.

Drugi zauważalny w ostatnich miesiącach trend to powrót do jakości w selekcji spółek. Inwestorzy ponownie zaczęli się dokładniej przyglądać bilansom spółek, pozostawiając w portfelach te ze zdrowym poziomem zadłużenia oraz zdolnością do generowania zysków. Wzrost rynkowych stóp procentowych w dość brutalny sposób przełożył się na spadek wycen części mocno zadłużonych spółek, w przypadku których perspektywa generowania zysków znajduje się w bliżej nieokreślonej przeszłości. W poprzednich latach to właśnie takie podmioty generowały najwyższe stopy zwrotu, mam tu na myśli część spółek z branży nowych technologii i biotechnologii.

Oczywiście podejście czysto sektorowe może być tutaj mylące, część spadków zaś oznacza zdrowe okazje inwestycyjne na przyszłość. Niemniej jednak warto mieć z tyłu głowy, że wzrost kosztów zadłużenia może być dla niektórych modeli biznesu trudny do przetrwania bądź przekładać się na istotny spadek kapitału.

Patrząc na strukturę bilansową, nie można zapominać również o dokładnej analizie rachunku zysków i strat, a przede wszystkim struktury przychodów spółek. O ile w przypadku krajowych podmiotów to importerzy mają problemy przez osłabiającego się złotego, o tyle w przypadku spółek amerykańskich umacniający się dolar amerykański zaczyna stanowić realny problem. Największe podmioty, jak Microsoft, już zaraportowały możliwość silnego wpływu mocnego dolara na przychody z rynków zagranicznych. Pierwszą reakcją jest zapowiedź spadku tempa zatrudnienia, biorąc jednak pod uwagę obecną politykę monetarną, niewykluczone są dalsze korekty prognoz na kolejne kwartały.

Wszystko wskazuje na to, że obecny miesiąc rozpoczęliśmy, znając większość kart na stole. Mam tu na myśli możliwe decyzje monetarne, jak również możliwe odczyty gospodarcze. Trwające od połowy miesiąca odreagowanie na rynkach ma szansę się jeszcze przez chwilę utrzymać, chociaż prawdopodobieństwo, że będzie to stały trend, jest jednak dość niskie.