Styczniowa umowa handlowa podpisana przez Biały Dom z przedstawicielami Państwa Środka miała być przełomowym momentem, który zakończy definitywnie ciągnący się od początku 2018 r. spór pomiędzy mocarstwami. Epidemia koronawirusa pokrzyżowała jednak plany również w tej dziedzinie. Już na samym początku rozprzestrzeniania się pandemii amerykański prezydent mówił wprost o „chińskim wirusie". Niedługo po tym powróciły publiczne oskarżenia kierowane pod adresem Chin, którym to Biały Dom zarzucił „szpiegostwo oraz kradzież własności intelektualnej". W konsekwencji na przełomie lipca oraz sierpnia pojawił się epizod w postaci słynnej „wojny na konsulaty", która została rozpętana nakazem zamknięcia chińskiego konsulatu w Houston.
W ostatnich tygodniach głośno z kolei zrobiło się o chińskich aplikacjach WeChat oraz TikTok. W obu przypadkach Trump standardowo dopatruje się ryzyka szpiegowania społeczeństwa. Postawione przez stronę amerykańską ultimatum zakłada zablokowanie aplikacji na terenie USA lub ich wykupienie przez amerykański kapitał. Jak bumerang powrócił również temat Huawei – w poniedziałek dotychczasowe sankcje nałożone na chińską firmę zostały rozszerzone o 38 spółek zależnych koncernu.
Nie jest tajemnicą, że budowanie antychińskich nastrojów przez Trumpa jest sprawdzoną metodą zjednania elektoratu. Istotną różnicą względem 2018 i 2019 r. jest jednak to, że prawdziwa wojna handlowa z użyciem karnych ceł raczej nie wchodzi w grę, gdyż gospodarki USA oraz Chin po przejściu głębokiego załamania w II kwartale 2020 r. mogłoby tego nie udźwignąć. Dlatego też rynki póki co podchodzą do tematu napięć amerykańsko-chińskich z chłodną głową.
Obecnym faworytem listopadowych wyborów prezydenckich jest Joe Biden, niemniej trzeba przyznać, że poparcie dla kandydata demokratów w ostatnim czasie stopniało. Według najnowszych sondaży CNN przewaga Bidena oscyluje w granicach 4–9 pkt proc., natomiast jeszcze dwa miesiące temu mówiono o różnicy przekraczającej solidnie 10 pkt proc. Mówiąc o skutkach wyborów w bardzo dużym uproszczeniu, wygrana Bidena powinna być korzystna w szczególności dla rynków azjatyckich ze względu na możliwy reset w relacjach amerykańsko-chińskich. Trudno natomiast mówić o jednoznacznie pozytywnych skutkach dla Wall Street, chociażby ze względu na fakt, że zapowiadane przez Bidena reformy podatkowe według niektórych szacunków mogłyby w ujęciu zagregowanym obniżyć prognozy zysków spółek należących do indeksu S&P 500 w 2021 r. nawet o 12 proc. ¶