Kolejną odsłonę spektaklu widzimy w tym tygodniu, rozpoczętym w Kongresie od przegranego przez demokratów głosowania oraz zablokowanej przez nich propozycji republikanów, by obecny ustawowy poziom (skromne 28,4 bln USD) zawiesić do końca grudnia i dać sobie więcej czasu na rozmowy.
Odgrywany w tym roku dramat wygląda jednak na zdecydowanie bardziej wiarygodny niż zazwyczaj. Na agendzie Kongresu znajdują się dwa olbrzymie pakiety fiskalne, a żaden z nich nie wydaje się mieć na razie pełnego poparcia – republikanie domagają się kolejnych zmian w wartym 3,5 bln USD flagowym projekcie demokratów (m.in. rozszerzenie Medicare dla emerytów, dodatkowe środki na edukację i ochronę klimatu), lewicowe skrzydło rządzącej partii grozi tymczasem brakiem poparcia wartej 1 bln USD ustawy infrastrukturalnej, jeżeli nie zostanie przegłosowana pierwsza propozycja. Opozycja znalazła w odrzuconej propozycji zawieszenia limitu swój listek figowy, pozwalając zrzucić odpowiedzialność za ewentualny „government shutdown" na Nancy Pelosi, firmującą ustawy administracji Bidena. Częściowy jej paraliż byłby potężnym ciosem w i tak słabą po Afganistanie pozycję prezydenta. Według różnych wyliczeń środków na bieżące funkcjonowanie rządowi starczy do drugiej połowy października, co otwiera pole do 15–20 dni przepychanek, zanim ich dalsza stawka stanie się zbyt duża (niewypłacalność).
W 2013 r. koszty 17-dniowego shutdownu szacowano na 10 mld USD, nieco wyżej wyceniano częściowe zamknięcie administracji z 2018–2019 r., więc nie są to kwoty wielkie z perspektywy chociażby wydatków, o które toczy się debata. Jednocześnie wydaje się, że fiasko głosowań z tego tygodnia ma rzeczywisty potencjał, by wywołać korektę – w grudniu 2017 r. przed i po ogłoszeniu paraliżu administracji w ciągu czterech sesji S&P 500 przecenił się o 7,7 proc. Oczywiście nie jest to reguła (w 2013 r. reakcja rynku była słabsza), ale przy ciągłej niepewności wokół Chin przełom obecnego i przyszłego tygodnia ma potencjał, by przynieść przynajmniej chwilowe turbulencje, szczególnie że pakiety fiskalne, które również stoją na szali, zostały prawdopodobnie zdyskontowane przez giełdę już jakiś czas temu, a ich przedłużające się przyjęcie może w końcu zniecierpliwić inwestorów. W przededniu taperingu, który może rozpocząć się w listopadzie, i przy obecnym poziomie wycen wydaje się, że Wall Street nie ma potencjału, by wybaczyć jakiekolwiek negatywne zwroty akcji. ¶