Minister finansów realizuje zwykle politykę rządu (rzadko się zdarza, by szef MF jej nie aprobował) i jeśli ze względów politycznych (np. zbliżających się wyborów) i konieczności usatysfakcjonowania wyborców trzeba zwiększyć wydatki, MF znajduje na to środki, nawet jeśli limity zadłużenia są bliskie naruszenia. Ostatecznie są to pieniądze podatników, nie resortu. Tylko z politycznego punktu widzenia może się wydawać opłacalne emitowanie krótkoterminowych papierów w okresie niskich stóp czy skupu obligacji z rynku po rekordowych cenach, choć z punktu widzenia strategicznego zarządzania długiem czy inwestora takie działania nie mają sensu. Dla kontrastu – choć korporacje rzadko mają okazje emitować dług o stałym oprocentowaniu na polskim rynku, to akurat w 2020 r. i 2021 r. robiły to chętnie, by wspomnieć publiczne emisje Kruka (oprocentowane nawet na 4 proc.), Ghelamco czy PCC Rokita (5 proc. na siedem lat) z tamtego okresu.

776 mld zł

– potrzeby budżetowe netto z trzech ostatnich lat (w tym 2025 r.).

Zarządzanie kosztami odsetkowymi to nie wszystko. Dyrektorzy finansowi pilnują poziomów zadłużenia, dostosowują jego wysokość do spodziewanych przepływów i zwykle przywiązują bardzo dużą wagę do takiego zarządzania płynnością, by inwestorzy mieli przekonanie o bezpiecznym ulokowaniu środków. Oczywiście istnieją między nimi różnice, niektóre firmy stosują agresywne podejście i preferują wyższe zadłużenie, inne są bardziej konserwatywne. Niemniej prawie zawsze jest to kwestia realizacji świadomej strategii prowadzonej przez doświadczonego dyrektora finansowego, który uczył się swojego fachu na studiach i od swoich mentorów (jeśli ktoś nie zna się na zarządzaniu długiem, jest to dostrzegalne w bilansie). Tymczasem ministrem finansów najczęściej zostaje polityk, który często uczy się fachu dopiero po zaprzysiężeniu.

Na koniec warto też pamiętać o celach finansowania Skarbu Państwa i prywatnych firm. Skarb wydaje pieniądze daleko mniej efektywnie niż sektor prywatny i nie zawsze na cele, które miałby ochotę wspierać.