Wojna za granicą ma wpływ na decyzje, aczkolwiek nie jest to element przesądzający. Decydującym elementem jest jednak pogoda, chociaż zaczynamy też wchodzić w kwestie klimatu, zmian klimatycznych, tego, że na południu lata są bardzo gorące i nie pozwalają wypoczywać. To powoduje pewną refleksję i zaczyna się dostrzegać atuty polskich kurortów. Poza znośniejszą niż upały pogodą aspektem, który jest niewątpliwie mocno analizowany, jest również cena. Dobre nieruchomości nad polskim morzem czy w górach zaczynają kosztować podobnie, ile nieruchomości w Hiszpanii – w granicach 1 mln zł. Zwróćmy jednak uwagę, że w tej cenie nieruchomość wakacyjna nad polskim morzem to wciąż jeszcze często pierwsza linia brzegowa, mała odległość od deptaka. W tej samej cenie w Hiszpanii mamy już „entą” linię brzegową.
Jak w tej chwili wygląda zainteresowanie inwestorów naszymi kurortami? Ostatnie lata były trudne, najpierw pandemia i paraliż rynku turystycznego, kampanie UOKiK czy KNF ostrzegające przed inwestycjami w apartamenty obiecujące zyski z najmu. Sama napisała pani na LinkedIn: „inwestowanie w kurortach przestało być jak słodki, amerykański sen. Rynek nieruchomości w kurortach, ale i rozwój samych kurortów bardzo się skomplikowały”...
Zajmuję się nieruchomościami typu condo już od bardzo dawna i mogę powiedzieć, że kampanie KNF i UOKiK miały niewielki wpływ na rynek. One były oczywiście potrzebne w kwestii uświadamiania mniej świadomych konsumentów, ale nie zmroziły inwestorów. Condohotele dalej cieszą się zainteresowaniem, natomiast dużo, dużo mniejszym. Spowolnienie dotyczy także klasycznych apartamentów wakacyjnych w budynkach w miejscowościach turystycznych.
Część ekspertów ocenia, że na tym rynku mamy kryzys, ale ja tak nie uważam. W końcu jest normalnie: nie sprzedaje się wszystko i w każdej cenie, co jest zjawiskiem absolutnie zdrowym. W ostatnich latach mieliśmy wysyp bardzo wielu nietrafionych inwestycji apartamentowych w kurortach i one mają trudności ze sprzedażą – i będą też mieć problemy z wynajmem. To ważne, żeby rynek się w ten sposób unormował. Dobre projekty się obronią.
Czy jest jeszcze przestrzeń na nowe projekty? Słyszymy o dzikiej zabudowie miejscowości, pewnym symbolem jest nowy burmistrz Zakopanego, który wygrał m.in. na fali walki z taką niekontrolowaną deweloperką…
I bardzo dobrze, że zapowiedział taką walkę, otrzeźwienie, jeśli chodzi o nowe inwestycje, jest potrzebne. W części kurortów absolutnie przesadzono z liczbą nowych apartamentów. Na przestrzeni kilku lat w danej miejscowości powstało lub jest w budowie nie setki, a czasem tysiące nowych lokali sprzedawanych inwestorom indywidualnym czy budowanych przez jednego właściciela. Co powoduje, że na tych apartamentach nie do końca wszędzie da się już zarabiać – gdzieniegdzie jest walka cenowa, jeśli chodzi o wynajem dla turystów. Zalew nowych nieruchomości powoduje to, że kurorty tracą to, co jest w nich najatrakcyjniejsze – czyli swój charakter, naturę. Nowe projekty będą wciąż powstawać, ponieważ cały czas są chętni na zakup – i to właśnie w charakterze drugiego domu, nie pod wynajem. Polacy stają się coraz zamożniejsi i coraz częściej kupują nieruchomości na własny użytek, żeby móc wyjechać na wakacje czy ferie. Ostatnie lata to według mnie 10–20-proc. wzrost spośród wszystkich zakupów nieruchomości w kurortach na potrzeby własne, nie by zarabiać.