Wartość całego rynku kryptowalut wynosiła w środę po południu 939 mld USD. Była ona wciąż wyższa od dołka z czerwca wynoszącego 817 mld USD, ale wróciła też na poziom podobny jak w styczniu 2021 r.

Kapitalizacja bitcoina, czyli najpopularniejszej wirtualnej waluty, wynosiła podczas środowej sesji prawie 360 mld USD. Za 1 bitcoina płacono 18,75 tys. USD, podczas gdy w tegorocznym dołku kosztował 17,6 tys. USD. Od początku roku bitcoin stracił ponad 60 proc., a od szczytu z listopada zniżkował o ponad 70 proc. Pod presją znalazły się też inne kryptowaluty. Ether (ethereum) i xrp straciły od początku stycznia po około 60 proc., a dogecoin zniżkował o 65 proc.

Kryptowalutom wyraźnie nie służy obecne środowisko rynkowe. Awersja inwestorów do ryzyka i mniejsza płynność związana z zacieśnianiem polityki pieniężnej przez Fed oraz inne banki centralne napędzały wyprzedaż wirtualnych walut. Na to nałożyła się seria skandali, takich jak upadek kilku gier kryptowalutowych i załamanie kursu TerraUSD, czyli tzw. stabilnej kryptowaluty, która ma być powiązana z dolarem. Analitycy często więc określają obecną sytuację na rynku jako „kryptowalutową zimę”.

– Środowisko makroekonomiczne wciąż jest trudne, a dolar nadal zyskuje. To wpływa na wszystkie ryzykowne aktywa. Gdy dolar zacznie słabnąć, wtedy takie aktywa jak bitcoin będą miały szansę pójść w górę – twierdzi Vijay Ayyar, wiceszef giełdy kryptowalutowej Luno.

– Środowiska makroekonomicznego nie da się ignorować i to ono będzie wskazywało drogę dla ryzykownych aktywów. Bitcoin jest poniżej 20 tys. USD. Byliśmy już w tym miejscu i jest prawdopodobne, że jego kurs może zejść jeszcze niżej – uważa Kevin Loo, dyrektor w firmie IDEG Asset Management. Jego zdaniem jednak w długim terminie bitcoin powinien zyskiwać. – Bitcoin kosztował 3 tys. USD podczas pierwszej zimy kryptowalutowej, a jak patrzymy od dołka do dołka, to w długim terminie trend jest wzrostowy – twierdzi Loo.