„Oczekuję od polityków PiS deklaracji, ile polskich miliardów chcą wpompować w skorumpowaną gospodarkę UKR, aby przekupić prez. Janukowycza" – „zaćwierkał" minister Radek Sikorski.
Gospodarka Ukrainy rzeczywiście jest przeżarta korupcją i kontrolowana przez oligarchów (głównie z rosyjskojęzycznego Wschodu), ale to jeszcze nie powód, by ten kraj całkowicie skreślać i oznajmiać całemu światu swoją pogardę wobec sąsiedniego państwa.
Jednym z powodów fiaska unijnej polityki wobec Kijowa, było to, że UE była zbyt mało elastyczna. Ukraina w ostatnich latach gospodarczo coraz mocniej zbliżała się do Zachodu. W 2012 r. jej eksport sięgał 69 mld USD, z czego 17,5 mld USD przypadało na kraje Unii Europejskiej a 17,6 mld USD na Rosję. Import z UE wyniósł wówczas 27,6 mld USD, a z Rosji (nie licząc ropy i gazu) 27,5 mld USD – przez dwa lata zmniejszył się on o 9 mld USD. Ukraińscy oligarchowie byli żywo zainteresowani szerszym otwarciem kraju na wymianę handlową z Zachodem. Rosyjski rynek był dla nich mało perspektywiczny. Nie uśmiechała im się wizja wejścia do Unii Celnej z Rosją, Białorusią i Kazachstanem – struktury, w której Kreml i rosyjscy oligarchowie dyktowaliby im warunki. Rosja próbowała ich więc zmusić do uległości wojną handlową. Wymiana z UE mogłaby jednak zrekompensować straty związane z zamknięciem rosyjskiego rynku przed ukraińskimi towarami. Problemem jest jednak to, że Ukraina potrzebuje wsparcia dla utrzymania stabilności systemu finansowego. UE nie chce płacić (co jest zrozumiałe), a rozmowy z MFW w sprawie kredytu wartego 15 mld USD utknęły w miejscu.
MFW stawia twarde warunki dotyczące cięcia wydatków socjalnych i podwyżek cen gazu dla gospodarstw domowych, na co nie chce się zgodzić rząd Azarowa. Być może pieniądze z kredytu zostałyby utopione w błocie, ale gdyby MFW był mniej dogmatyczny przymknąłby na to oczy i pozwolił Kijowowi na zyskanie chwili na oddech. Kredyt stabilizacyjny mógłby pomóc w integracji kraju z Zachodem, a to samo w sobie, byłoby dobrodziejstwem dla ukraińskiej gospodarki. Oddalając się od Rosji i jej standardów a zbliżając do UE musiałaby się reformować skuteczniej niż pod dyktatem UE.