Strach przed potencjalną korektą?

Oto, co pokazują dotychczasowe doświadczenia rynkowe, czyli co się stanie, jeśli zainwestujesz w indeks S&P 500 na jego szczycie.

Publikacja: 01.07.2024 06:00

Strach przed potencjalną korektą?

Foto: Michael Nagle/Bloomberg

Giełdy na całym świecie biją w tym roku swoje historyczne rekordy. W 14 z 20 wiodących gospodarek świata indeksy są na historycznie najwyższych poziomach. Indeks S&P 500, flagowy wskaźnik USA, od początku roku pobił już własny rekord 24 razy, a przez ostatnie 311 sesji nie spadał więcej niż 2 proc. w ciągu jednego dnia – co według Bloomberga jest najdłuższą passą od 2018 r. Ale co ten rekord wszech czasów oznacza dla inwestorów? Czy już nadszedł czas na szykowanie się na nadchodzącą korektę?

Patrząc na historię indeksu S&P 500, który reprezentuje 60 proc. światowego rynku akcji, okazuje się, że nie ma to tak naprawdę znaczenia. Z badania przeprowadzonego przez RBC Bank, a więc największy bank inwestycyjny w Kanadzie, wynika, że nowe maksima są zjawiskiem dość powszechnym: „Wzrosty na rynkach nie są wcale aż tak rzadkie jak się ludziom wydaje. Często są one wynikiem ciągłego wzrostu gospodarki oraz wzrostu zysków przedsiębiorstw, co może przynieść dobre wyniki dla inwestorów długoterminowych”. Według ich analiz od 1950 r. do marca 2024 r. indeks S&P 500 ustanowił 1248 nowych maksimów, średnio nieco ponad 16 razy w roku.

RBC Bank zauważa, że w miarę jak rynki zbliżają się do najwyższych poziomów w historii, wielu inwestorów odczuwa pewne obawy przed inwestowaniem nowych środków i niektórzy decydują się na trzymanie gotówki i wyczekiwanie na moment korekty. Jednakże w większości przypadków znacząca korekta tak naprawdę w ogóle nie nadchodzi, co wzbudza wśród inwestorów jedynie poczucie niedosytu z powodu niezrealizowanego zwrotu z inwestycji. Według RBC szczyty na giełdzie nie są absolutnie żadnym powodem do wycofywania się z akcji. Według nich „ludzie uważają, że jest to najgorszy czas na inwestowanie, ale jeśli inwestowałbyś jedynie na historycznych maksimach, twoje zyski byłyby zbliżone do średniej rocznej stopy zwrotu z indeksu S&P 500 w ciągu jednego roku, trzech lat i pięciu lat (odpowiednio 11,2 proc. vs. 12,6 proc., 10,9 proc. vs. 11,59 proc. i 10,39 proc. vs. 11,39 proc.)”. Podkreślają, że dane te są prawdziwe również wtedy, kiedy weźmiemy pod uwagę czarny poniedziałek w 1987 r. (spadek o 22,69 proc. w ciągu jednego dnia) oraz spadki podczas bańki internetowej dot.com w 2000 r. i podczas kryzysu subprime w 2008 r., które obniżyły indeks S&P o 50 proc.

Dane RBC odnosiły się do szczególnie długiego okresu pomiędzy 1950 r. a marcem 2024 r. Jeśli jednak zawęzimy zakres testu, jak zrobił to bank JPMorgan, wyniki będą jeszcze lepsze. Według ich danych od 1988 r. inwestowanie w okresach szczytowych jest w rzeczywistości bardziej opłacalne, przynosząc w porównaniu z inwestowaniem w pozostałe dni średni zwrot na poziomie 14,6 proc. w porównaniu z 11,7 proc w okresie jednego roku. Natomiast patrząc na trzy lata, skumulowany zwrot wynosił ponad 50 proc., a w okresie pięciu lat było to odpowiednio 79 proc. wobec nieco ponad 71 proc.

Nie bez powodu ekonomiści i firmy inwestycyjne powtarzają znane powiedzenie, że nie warto próbować trafiać w dołek na rynku. Ci, którzy czekają na korektę, po której rynki ponownie wzrosną, mogą się rozczarować zbyt długim czekaniem i możliwością przegapienia gwałtownych zwyżek. Najnowszym tego przykładem jest kwiecień tego roku, który został nawet okrzyknięty „czerwonym” miesiącem na rynkach po spadku indeksu S&P 500 o prawie 4 proc. Jednakże od początku maja indeksy zaczęły ponownie rosnąć i w ciągu pierwszych dwóch tygodni S&P 500 wzrósł o 5,3 proc., a Nasdaq zyskał 6,3 proc.

Świadczą o tym także dane firmy badawczej Bespoke, zgodnie z którymi od 1952 r. przez prawie 20 proc. dni sesyjnych indeks S&P 500 odbiegał od historycznego maksimum o mniej niż 1 proc., a przez 44 proc. dni sesyjnych wartość indeksu różniła się od rekordu o mniej niż 5 proc. Jeszcze inny opublikowany przez nich wykres pokazuje, że podczas gdy w ciągu jednego dnia sesyjnego szansa na zysk wynosi ok. 53 proc., w perspektywie długoterminowej obejmującej 20 lat ludzie zawsze zarabiali na akcjach.

Oczywiście rynki nie zawsze rosną, a flagowy amerykański indeks również potrafi gwałtownie spadać, nawet w tempie dwucyfrowym, co widzieliśmy ostatnio w 2022 r. Ostatnie 100 lat pokazuje, że rynki notują spadki średnio co 4 lata. Jak wynika z analizy RBC, korekta o ponad 10 proc. po osiągnięciu historycznego maksimum S&P 500 jest zjawiskiem niezwykle rzadkim. W ciągu roku od szczytu pojawia się ona z częstotliwością zaledwie 9 proc., a poszerzając perspektywę, osiągamy zerowy odsetek przypadków, w których amerykański indeks wykazał ostrą korektę po szczycie.

W dłuższej perspektywie amerykański flagowy indeks jest jednym z najbezpieczniejszych sposobów na osiągnięcie stosunkowo wysokiej stopy zwrotu, jednak nadal wymaga wytrwałości i tolerancji na gwałtowne wahania. „Nie ma sposobu, aby dowiedzieć się, czego można się spodziewać w najbliższej perspektywie” – napisali ekonomiści RBC. Historia pokazuje nam, że w dłuższej perspektywie akcje mają tendencję do zwyżek. Nowe maksima są zjawiskiem normalnym i niekoniecznie ostrzegają o zbliżającej się korekcie. W rzeczywistości mogą one sygnalizować, że oczekiwany jest dalszy wzrost.

Co stanie się z tymi, którzy inwestują długoterminowo (nawet w okresie spadkowym) i nie starają się złapać dołka na giełdzie? Ciężko jest wytrwać w inwestycjach długoterminowych w okresach spadków na rynkach, ale oczekuje się, że ci, którym uda się wytrwać, odniosą korzyści z „szalonego zwrotu”, którego z czasem dostarczają akcje, średnio ponad 9,5 proc. rocznie, czyli znacznie więcej niż jakakolwiek inna alternatywa inwestycyjna. W ten oto sposób 100 USD zainwestowane w 1970 r. wzrosłoby do ponad 22 000 USD dzisiaj. Co ciekawe, dzieje się tak, pomimo że niemal co roku można spotkać przynajmniej jeden okres znacznych spadków o ponad 5 proc.

Pozostaje więc pytanie, który czynnik będzie miał większy wpływ na rynki w najbliższym czasie – spadki w następstwie wysokich stóp procentowych mogących zaszkodzić zyskom firm i uatrakcyjnić alternatywy, takie jak obligacje, „drogich” wskaźnikowo wycen rynku amerykańskiego czy strachu przed ponownym wybuchem fali inflacji, a może jednak kontynuacja zwyżek w związku z obniżkami stóp procentowych (które przecież kiedyś nadejdą) czy dalszym rozwojem sztucznej inteligencji mogącej poprawić rentowność wielu spółek? Jest prawdopodobne, że pewnego dnia rynki znów zaczną spadać, ale według statystyk mogą one znacznie wzrosnąć przed kolejnym krachem. The Phoenix House: „Dziś oczekiwanie, że stopa procentowa Fedu w pewnym momencie spadnie, jest wystarczające, by przekonać inwestorów do postawienia na ryzykowne aktywa, a trzeba pamiętać, że obecnie w funduszach »zaparkowanych« jest ok. 6 bln USD gotówki, które z łatwością mogą w dalszym ciągu napędzać rynki”.

Kazimierz Szpak, członek zarządu Beta Securities Poland i zarządzający aktywami funduszy Beta ETF

Inwestycje
Krajowy rynek ETF-ów na długiej i wyboistej drodze
Materiał Promocyjny
Jak spowolnić rosnącą przepaść cyfrową i przyspieszyć gospodarkę?
Inwestycje
Polscy inwestorzy stawiają na finanse i lubią kryptowaluty
Inwestycje
Co inwestorzy sądzą o perspektywach S&P500? Gotowi kliknąć "sprzedaj"?
Inwestycje
ESRS E1 Mierniki
Inwestycje
Nvidia królową giełd świata – i co dalej?